niedziela, 18 stycznia 2015

Dlaczego zgodziliśmy się w ramach nieustającego deja vu, żyć w nędznym państwie?

Ostatnio, gdy byłem chory wyświetliłem sobie całą telegazetę i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jej nieustanna powtarzalność. Powtarzano filmy, odcinki seriali, programy itp. Kiedyś robiono to w "komunie" dla tzw. "drugiej zmiany". Rano wyświetlano filmy, które miały premierę poprzedniego wieczora. Widać ten system czy też sposób "urabiania" widza jest na tyle uniwersalny i sprawdzalny, iż ostał się ostracyzmowi historii,  ponownie zaimplementowany przez teleniewizję stał się specyficznym kanonem zbiorowego "prania mózgu". I tak "nocna zmiana" może obejrzeć ponownie sitcomowe seriale, potem "Czterech pancernych i psa", później "Stawkę większą niż życie", Brzydulę,  na kanale"Romance" argentyński lub brazylijski romantyczny tasiemiec z donną Florą w roli głównej, można przełączyć na TV Style, gdzie była prezydentowa Kwaśniewska uczy pospólstwo gustu i dobrych manier, np. jak kroi bezę, żeby się ubrudzić!.


                                                                    Zabawiacze
Jak dłubać w zębach?

 I tak codziennie, non stop kolor, od rana do wieczora sączona do uszu trucizna, tzw. "infoutrwalacz" przerywana jazgotem reklam, najdłuższych w kanałach rządzonych przez Grupę Polsat. Tak urabiany człowieczek po latach mózgoprania staje się bezwolną kukłą wierzącą we wszystko, co te gadające wynajęte głowy do pozłoty wymyślą. Oczywiście nieprzemijające hity, typu "Zabójcza broń, "Kevin sam w domu czy Nowym Jorku" utrwalają w ludzikach poczucie, iż czas stanął w miejscu i kręci się dookoła własnej osi. A unosi się nad tym duch pseudo komuny w stylu nieustających powtórek naszych socjalistycznych hitów: seria  "Samych Swoich" z Kargulem i Pawlakiem, "Daleko od szosy", "Doktor Ewą" czy "007". Gdy człowiek wychodzi z takiego seansu wydaje mu się, że wszystko stoi w miejscu, a to co się teraz dzieje, to tylko taka sobie gra, bo pewnie jakaś komuna wróci, a państwo roztoczy nad nami swoje opiekuńcze szpony.Ta medialna hibernacja powoduje z czasem syndrom zdziecinnienia.
                      



Utrzymywanie takiego stanu przez dłuższy czas to jak zastosowanie broni psychologicznej przeradza się w wyuczoną bezradność, unikanie jakiegokolwiek działania, a wręcz markowanie go. Bezwolne społeczeństwo zaimpregnowane w ten sposób nie jest w stanie logicznie myśleć, bo logika wymaga wysiłku, co i tak już przekracza możliwości statystycznego Polaka. Dochodzi do tego słabnące zainteresowanie światem, tym co dzieje się za oknami naszych domów, nie mówiąc już o tak odległym czasie jak przyszłość. Ta medialna broń psychologiczna znakomicie sprawdziła się w naszym kraju i w USA. Amerykanizacja Polaków to jeden z pod planów dotyczących wasalizacji Polski i pozbawienia jej tożsamości, tradycji i historii.
Hollywodzkie "Klopsiki kontratakują" doskonale wpisały się w menu statystycznego Polaka uzależnionego od teleniewizyjnej papki. Mimo to, iż większość ludzi twierdzi, że tak naprawdę nie ma co w tym pudle oglądać tłumy młodych dźwigające plazmę przed świętami uświadomiło mi, że pandemia ma głębsze podłoże. Jedną z przyczyn jest chęć "ucieczki" przez rzeczywistością i chęć okłamywania się, że przecież wirtualny świat przynosi ukojenie, a kolorowe migające obrazki "zabijają" upływa czasu. Stąd krok do duchowej alienacji, bo jeśli świat materialny przynosi człowiekowi pozorne bezpieczeństwo (drugi teleniewizor lub kolejne autko w garażu), to znaczy, że duchowość przestała być atrakcyjna i potrzebna do zachowania sfery naszego psychicznego bezpieczeństwa.
                                         


Z takim narodem zoombie można zrobić wszystko, globalni planiści o tym wiedzą. Dlatego nie przekonują mnie żadne "zrywy" narodowe, niepodległościowe, zresztą nawet hrabia  Bronisław wszedł w to jak w masło, a media przyklasnęły "czekoladowemu" różowemu orzełkowi pozbawionemu swoich atrybutów: szponów i silnych skrzydeł, bo jak powiedział któryś z tzw. gadających głów, Polski pilot doleci nawet na drzwiach od stodoły. Te i inne tanie bon moty biorą się właśnie z tej ogólnonarodowej slapsticyzacji (okreś. moje) szarych mas zamieszkujących ten piękny kraj, o który toczy się od 25 lat walka między Niemcami, Rosją a Izraelem.
I jeśli ta konstatacja nie dojdzie do szarych wyprasowanych zwojów mózgowych moich rodaków, to nigdy już nie będziemy mieli szansy wybić się na niepodległość, nie tylko tą narodową, ale duchową. Bo okupanci wiedzą, że trzeba zniszczyć ducha (to jest to o czym mówił i pisał ciągle Jan Paweł II) "Niech zstąpi duch twój odnowi oblicze ziemi". Ale to nie odnosi się tylko do sfery boskiej, to nasz duch osobisty ma zstąpić z jakichś przestrzeni i wypełnić naszą ubogą cielesność! O tego ducha toczy się ta walka, stąd ciągle kampanie zidiocania, rozbawiania i zdziecinniania Polaków - starych i młodych!

    

          

Teleniewizja zawsze była częścią strategii wojny psychologicznej stosowanej wobec własnych narodów przez rozwinięte państwa! Nawet wtedy, kiedy nastąpił solidarnościowy przełom w redakcjach TVP pracowali ci sami ludzie "zweryfikowani" przez im podobnych klonów, stąd sukces "Resortowych Dzieci". Reasumując: co zrobić, żeby pchnąć ludzi do zdobywania wiedzy i  samowiedzy alternatywnymi kanałami? Co zrobić, żeby w końcu uwierzyli, że między poradami "GW" dotyczącymi przyszłej emerytury zakodowana jest inna narracja -sącząca się jak trucizna do ucha ojca Hamleta otrutego przez jego brata. I tym Wielkim Bratem jest ten migający ekran, z jednej strony puszczający do nas oko, z drugiej sączący do naszej głowy truciznę, dawkowaną tak, iż nie zabija od razu, nie powoduje drgawek lecz usypia, rozmiękcza mózgowe zwoje, przynosi w darze interaktywne zabawki i mówi, że to jest ten prawdziwy świat o którym marzyliśmy przez całe lata. Mijam tych ogłuszonych, chorych zidiociałych młodych i starszych wpatrzonych w migające ekraniki. Nic nie widzą i nic nie słyszą, są odcięci, zamknięci we własnej ułudzie, zanurzeni w mętnej cieczy rozwodnionej pseudowiedzy.

Pytanie brzmi, czy jesteśmy straconym pokoleniem, czy jesteśmy wobec tej trucizny bezradni? Czy wszystko zostało już z nas wyprane: empatia, wszelkie ludzkie uczucia, reakcje, zachowania? Czy słowiańska dusza zaprzedana żydowskiej masonerii, to tylko bezwolna kukła skazująca siebie i swoich bliskich, i własne dzieci na samozagładę? Powolne niewolnicze podporządkowanie wyższej rasie?

Dochodzi do tego wszechwładny konsumpcjonizm, bożek zachłanności! Czy przypatrzyliście się twarzom ludzi zasiadającym w tzw. Sejmie?
Czy widzieliście te zdeformowane fizjonomie, ten grzech obżarstwa, opilstwa i pazerności wymalowany na ich nibytwarzach? To nie są normalni ludzie, stąd kompletne niezrozumienie tej reszty czyli nas, bo dla nich jesteśmy w globalnym rachunku ekonomicznym tą resztą, kupką drobniaków, którą się z pańskim gestem rzuca Europie jako datek, jak wkupienie się w światowe złodziejstwo i kombinatorstwo. Nas w tej księgowości nie ma! A te ochłapy: 36 zł podwyżki czy jakiś nierewaloryzowany zasiłek, np. dla bezrobotnych ma utrzymać nas z daleka od  terenu ich działania, od ich Państwa, które sobie zbudowali na medialnej papce, na zatykaniu gawiedzi uszu, na rozmydlaniu faktów,  na bylejakości, którą "kupujemy" jako ich wysiłek, na tym, że wmawia się nam przez 24 godziny, że inaczej się nie da? Że jak przyjdą po nich inni, to będzie tak samo! To stałe utrzymywanie w nas w poczuciu bezradności, dziecięcej bezradności...a oni nasi zastępczy rodzince, Oni wiedzą co jest dla nas najlepsze, wytyczają naszą przyszłość, poprzez swoje prywatne dobro! No bo wiciem, jak nam będzie Dobrze, to pewnie Wam coś z tego skapnie!
Ale przecież ja mówię tak naprawdę prawdy oczywiste, z których każdy w zaciszu swoich czterech ścian zdaje sobie sprawę! Tylko dlaczego robi to w pojedynkę, dlaczego boi się podzieli tą prawdą z sąsiadami, z rodziną, z kolegami? Dlaczego?                                                                                                                                            







  

 

                                                                                              

     









                                                                       













                     




sobota, 10 stycznia 2015

Jak żyć w soft dyktaturze?

Każdemu marzy się taka chwila, kiedy w naszej życie powróci ład, normalność, a śmierć, przemoc i chamstwo stracą na moment swoją moc. Taki czas nazywano kiedyś stanem łaski, ale mamy czasy, gdy duchowość i wiara wypierana jest z naszej rzeczywistości na rzecz krótkotrwałej zabawy, chucpy, niemyślenia o tym co będzie, bo w końcu jakoś to życie się toczy i jakoś jest. Zawsze jakoś to będzie.
Co później, to zostawiamy sobie na dalszą perspektywę, jeśli w ogóle liczymy się z jakąś perspektywą? Pewnie jest jedno, co chwila coś się nowego wydarza, w naszym życiu i w życiu siedmiu miliardów ludzi z hakiem zamieszkujących tą planetę. Pytanie tylko, czy to co się aktualnie wokół nas dzieje dotyka nas osobiście czy jest nam obojętne. Bo jeśli jest nam to obojętne czyli ani nam to nie przeszkadza ani w niczym nie szkodzi, to zwykle godzimy się z tym i przechodzimy nad tym do porządku dziennego.Obojętność na sprawy tzw. niedalekiej przyszłości, a także dziejące się tu i teraz wynika z infantylnego myślenia; mnie to nie dotyczy i tak nic nie mogę. Każdy rozgrzesza się tą pustą klauzulą i uważa, że trzeba pielęgnować "cztery ściany" własnego domu niż sam dom, rozumiany tu w wyższym pojęciowym sensie jako Ojczyzna. Dla bardzo wielu, szczególnie młodego pokolenia, z małymi wyjątkami słowo Ojczyzna kojarzy się z Europą, no bo nie ma żadnej granicy, szlabanu, można sobie podróżować tam i z powrotem. I jak ktoś ma kasę, to może sobie pojechać na weekend do Wiednia, Budapesztu, przecież oto nam chodziło?



Oczywiście, że tak, ale dobro mojego kraju Polski, którą wspominam jak surową matkę; wcale mnie w tzw. PRL-u nie rozpieszczała, uważam za najważniejszą sprawę i to nie dlatego, że mam skończone 57 lat i że spodziewam się głodowej emerytury, ale dlatego, że moje dzieci i wnuki mają prawo do lepszego życia, w normalnym kraju. I wiem, że mój kraj stać na normalność, ale jak za wszystko trzeba zapłacić za to jakąś cenę? A większość niestety nie chce płacić żadnej ceny, chce dostać normalność za darmo albo w promocji, a najlepiej, żeby znalazł się taki ktoś, kto zaryzykuje swoim życiem albo rodziną lub pozycją. No bo ja nie mam ochoty nic tracić, wolę być okłamywany, oszukiwany w imię świętego spokoju. Przecież tu i tak się nic nie zmieni! Znowu przyjdzie do koryta "głodna Litwa" i wszystko apiat będzie od początku jak mówią nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy. Tak myśli większość moich rodaków!
Oczywiście przeszkadza im, że trwoni się nasze podatki, że ogólnie jest syf; na ulicach, w transporcie miejskim, z remontami domów, z urzędniczym betonem, ale jak to my Polacy: umiemy żyć, ba dostosować się do egzystencji w tzw. soft dyktaturze! Ktoś powie, jaka dyktatura, przecież były "wybióry", jest internet, jest kablówka, jest Crunchips, jest zabawa! No to znaczy jest fajnie, jak mówi młoda osoba ze szkoły tańca, na Nabycińskiej, gdzie pracowałem. Mam szesnaście, siedemnaście lat góra, tańczy, bo nic więcej jej nie interesuje. Niech o to, co ma być martwią się jej starzy, polityczne zgredy. Mówi co chwila jakieś karkołomne bzdury, ale takie same młode lemingi ją słuchają, liczy się samo mówienie, a nie o czym się mówi. To jak z grafomanami: liczy się samo pisanie, a nie o czym się pisze i jak. Na przykład powiedziała; ja mogę studiować wszystko; matmę, fizę, ekonomię, sztukę, literaturę. Koleżanki kiwają z uznaniem głowami! Jak myślicie, po co to przytaczam? Per analogiam, bo nasi pożal się boże pseudopolitycy, klasa próżniacza też zna się na wszystkim i wszystkim może kierować? A, że  większość z nich pochodzi z politycznego rozdania, no cóż takie czasy?; ktoś w kadrach nie umie tasować kart, albo przyjmuje znaczone jako prawdziwe! Ciekaw jestem osobiście jak działa taka "karuzela" stanowisk? Idzie z personalnego klucza; od Bronka, Ewki, Donalda czy Grzesia, czy politycznej kabały?

                                                             Odjazd w XXI wiek

Życzę moim Rodakom cywilnej odwagi, oczyszczenia się z medialnych brudów!
Słuchałem dzisiaj złotoustego Żakowskiego w radiu TOK FM, podobno najlepszego informacyjnego radia!



                                                Pół Mrówki, Cała Mrówka, Złoty Melon!

I co? I nic. Pan Jacek tak żonglował pytaniami, żeby nie drasnąć Owsika o złotoryjski proces z Matką Kurką i wyrok: sąd nakazał złożyć Fundacji pełne rozliczenie i dokumenty księgowe! I co? I nic, media o tym milczą albo starają się przed kolejną zbiórką rozmydlić sprawę!


 
Wszak Polacy lubią być oszukiwani, mamieni obietnicami (śmieją się z tego nie tylko Vincent i Radek, ale cały Klub Peło!) i myślą, że jakoś to będzie, bo już gorzej już być niepodobna? A tu od początku roku znowu "balety" Arłukowicza, który za grosz nie ma honoru i ogłady, żeby np. w telewizyjnym wystąpieniu powiedzieć rodakom: "kasy jest mniej, kontrakty muszą być mniejsze"! On nie powie, bo mu nie pozwolą, bo on jako przydupas Donka musi biegać do Ewki i konsultować, to co może przekazać pospólstwu. No bo wiecie, to jest taka wschodniopodobna pseudodemokracja sterowana ręcznie, a wajchowa Ewka K. uwielbia taką robotę,  bo wtedy czuje się jak ten "Pierwszy Sekretarz Partii". Musi pokazać, że czuwa na Wszystkim! Jak tow. Wissarionowicz Soso..

 
                                            


 No i kto zaprzeczy, że historyja kołem się toczy....
A miało być: Jak żyć w soft dyktaturze? No jak towarzysze? Normalnie, trzeba próbować!