Janusz Korczak wychowany na planie tradycji judeochrześcijańskiej reprezentował głęboko zakorzeniony w jego światopoglądzie humanizm nadający człowiekowi szczególną wartość. A tymi najważniejszymi dla niego ludźmi były dzieci. Jako człowiek, pedagog, nauczyciel jest ze wszech miar przedstawiony tu jako głęboko wierzący i praktykujący humanista. Pisze nie tylko o osobowości dzieci, ich prawie do marzeń, do zabawy i nauki, ale pokazuje ich jako młodych ludzi uwikłanych jak świat dorosłych w rozwiązywanie podstawowych, wręcz prozaicznych czasem problemów; o pocerowanych, połatanych spodniach, dziurawych butach, zepsutych zabawkach lub ich braku. Te atrybuty dzieciństwa są tak samo ważne dla dziecięcej społeczności jak szkoła, nauka czy posiadanie pełnej kochającej się rodziny.
Podstawową zasadą jego "mądrej pedagogiki" była zasada ciągłe uczenia się, uczenia się siebie nawzajem. Wysłuchiwania racji dziecka na równi z argumentami rodziców, nauczycieli i opiekunów. Te dwie tak różne osobowości - osoby dorosłej i dziecka muszą kierować się zrozumieniem i życiowym doświadczeniem. Albowiem to ono jest podstawą do budowania wzajemnych równoprawnych relacji.
Drugą zasadą jego pedagogiki "ludzkiego dziecka", był trud włożony w proces wychowawczy, tak przez rodziców jak i samego młodego człowieka. Wychowanie to ciągły proces zmieniający się w czasie wraz z dorastaniem jego uczestnika. Zwracał uwagę, iż rygoryzm procesów wychowawczych zabija w dziecku jego trud włożony we własny rozwój, jak i tym samym podrywa autorytet wychowawców i nauczycieli. Ganił kary cielesne. Uważał, że dokładna obserwacja procesów rozwojowych dziecka w połączeniu z życiowym doświadczeniem oraz personalizacja jego potrzeb, prowadzi ku nowej filozofii jego całościowego postrzegania - do antropologii dziecka, opartej na aksjologicznych podstawach. I był w tym podejściu wówczas pionierem. Przysięgając sobie nie zakładać rodziny i nie posiadać dzieci, narzucił sobie w ten sposób jak sam pisze: "samotność i obcość", poczuł to jak "samobójstwo". Tylko w ten sposób całkowicie i bezapelacyjnie mógł poświęcić się sprawie dzieci i uczynić z tego swoją życiową misję na tym świecie.
Jako zasymilowany Żyd, rozdwojony między żydowską tożsamością a polskością, źle znosił ówczesną atmosferę "pełzającego antysemityzmu". W końcu objął stanowisko dyrektora Domu Sierot dla dzieci żydowskich, założonego przez "Towarzystwo Pomocy dla Sierot". Bardzo ważnym dokumentem dla poznania jego osobowości jest dziennik prowadzony w warszawskim getcie, od 1940 do 4 sierpnia 1942 roku. Korczak czyni z tych nieregularnych zapisków swój osobisty traktat filozoficzny. To w nim zamieszcza uwagi o okupacyjnym okrucieństwie dotykającym właśnie dzieci będące jego wychowankami. Jak to się ma do idei którymi się kierował, do wpajanych im wartości i zasad. Cały jego świat stał na głowie i przekształcił się w gigantyczne przedsiębiorstwo śmierci i planowej zagłady. Mimo szalejącego wokół zła, wierzył do końca w to, iż "świat jest przemianą zła, wiecznie trwałą". Wierzy w pozytywny uspołeczniony rozwój człowieka. Usprawiedliwiał obecność zła jako czynnika pozwalającemu ludziom zrozumieć własne postępowanie i wejść z powrotem na ścieżkę właściwego, lepszego rozwoju. Wpisywał się w ewangeliczną zasadę: zło dobrem zwyciężaj. Wierzył w to do końca swoich dni. Zginął wraz ze swoimi wychowankami prowadzony do krematorium w niemieckim obozie zagłady w Treblince.