piątek, 28 kwietnia 2017

Witaj w polskim piekiełku II - NWO

Od lat, jak tylko zacząłem działalność gospodarczą w 1991 roku słyszałem jak Chazarowie rządzący tym pięknym krajem obiecywali Polakom przepisy ułatwiające działalność gospodarczą i podatki zachęcające do inwestowania w firmy. Od lat każdy Nie-rząd obojętnie czy lewicowy czy prawicowy majstrował przy tychże przepisach, na tyle skutecznie, że goje likwidowali firmy, a młodzi ludzie zasilali szeregi emigracji zarobkowej.                                                           
Od 2004 roku, kiedy wstąpiliśmy do Chazarskiego Eurokołchozu w Polsce jak w każdym państwie członkowskim mimo, iż nie przyjęliśmy "sztucznej" papierkowej eurowaluty zaczęły rosnąc ceny, oczywiście pod pretekstem wyrównywania standardów i poziomów życia. Do 2007 w związku z napływającymi transzami rosło PKB i pensje. Kryzys 2009 -2010 roku zastopował te dobre trendy, a Platfusy nawet nie mieli zamiaru kryć, że chodzi im tylko o kasę i...władzę. Podniesienie Vatu na dziecięce ubranka, na usługi i towary czyli generalnie na żywność (wiadomo, że uderzy to w statystycznego  najniżej zarabiającego Kowalskiego, bo Polacy uwielbiają jeść) doprowadziło do największej pauperyzacji pracujących w Polsce od czasu słynnej transformacji  Made in Sachs, Soros and Balcerek - z kraju gospodarczego do kraiku typu "neokolonialny bantustan taniej siły roboczej!
 

 Od 2011 roku obowiązuje 23-procentowy VAT. Wcześniej podatek wynosił 22 procent, ale został podniesiony z powodu trudnej sytuacji gospodarczej. Wyższy VAT miał obowiązywać do końca tego roku, ale kilka miesięcy temu minister finansów poinformował, że konieczne jest utrzymanie go na podwyższonym poziomie przez dłuższy czas.
Przypomnę jakie obowiązywało prawo podatkowe!

Do zaproponowanego rozwiązania polegającego na podniesieniu stawek VAT w projekcie przewiduje się również dostosowanie stawki zryczałtowanego zwrotu podatku dla rolników ryczałtowych i urealnienie stawki ryczałtu dla podatników świadczących usługi taksówek osobowych, którzy wybrali opodatkowanie tych usług w formie ryczałtu.
Jak wskazuje uzasadnienie projektu: „jeśli relacja państwowego długu publicznego do PKB przekroczy 55 % w 2011 r. nastąpią następujące podwyżki stawek VAT w kolejnych okresach:
1) od dnia 1 lipca 2012 r. do dnia 30 czerwca 2013 r.:

  • podwyższenie stawki VAT podstawowej do 24 %,
  • podwyższenie stawki VAT obniżonej do 9 %,
  • podwyższenie stawki VAT super obniżonej do 6 %,
  • dostosowanie stawki ryczałtu dla taksówkarzy 5 %,
  • dostosowanie stawki zryczałtowanego zwrotu podatku dla rolników 7,5 %;
2) od dnia 1 lipca 2013 r. do dnia 31 grudnia 2014 r. ww. stawki wzrosną i będą wynosić odpowiednio 25 %, 10 %, 7 %, 6 % i 8 %;
3) od dnia 1 stycznia 2015 r. do dnia 31 grudnia 2015 r. nastąpi powrót do stawek, o których mowa w pkt 1, tj. odpowiednio 24 %, 9 %, 6 %, 5 % i 7,5%;
4) od dnia 1 stycznia 2016 r. do dnia 31 grudnia 2016 r. stawki zostaną obniżone i będą wynosić odpowiednio 23 %, 8 %, 5%, 4 % i 7 % - przy czym z racji tego, że najniższa stawka przewidziana w ustawie o VAT wynosi 5 % w projekcie pominięto zmianę w tym zakresie.
Polskie piekiełko gospodarcze i fiskalne jest skrajnie niekorzystne dla małych i średnich firm. Kosmetyczne działania (zaległy ZUS rozłożony na raty czy zaległe podatki) nie czynią tu wiosny. Nie-rząd PiS-u nie ma żadnej koncepcji na zmianę sytuacji. Bo etatyzacja administracji państwowej, wzrost zatrudnienia w tym państwowym sektorze ponad 50% pracujących w Polsce nie pozwala na zmianę polityki podatkowej! No bo zrobić z tymi bezrobotnymi, tym bardziej, że trwa walka z opozycją na statystyki! To nim, a nie obywatelom Polski podporządkowane są wszelkie działania nowego-starego rządu.
Czy słyszeliście Państwo od p,. Morawieckiego od terminie powrotu do starej stawki 22% na usługi i towary? Miało być do końca 2016 roku, a teraz o tym cisza.                                                                                              
  Jestem pewny, że Polska jak każdy kraj włączony w światową gospodarkę i finanse realizuje rękami Nie-rządu plan globalnej przebudowy porządku społecznego pod nazwą New World Order - Nowy Porządek Świata. Niby robi się gesty, że jest inaczej, ale pod cienkim płaszczykiem dezinformacji wprowadza się rządzące nim prawa i zasady: GMO, szczepienia tzw. ochronne, plastikowe karty płatnicze, chipowanie ludzi, lansowanie multikulti.
Biorą w tym udział oprócz agend międzynarodowych takie organizacje jak ONZ, UNESCO, WHO, WTO "Klub Rzymski", "Grupa z Bilderbergu".


To jest świetna ilustracja mechanizmu jaki temu towarzyszy. Przytaczam fragment artykułu "Jak unieszkodliwić masy" zamieszczonego 23 marca 2017 roku na stronie www.prisonplanet.pl:
                                

           
Przejście z parytetu złota na walutę stricte papierową przyniosło również inflację. Kiedy siła nabywcza waluty spada, najsilniej odczuwają to osoby dysponujące małej lub średniej wielkości oszczędnościami. Zazwyczaj jest to klasa średnia.

Otoczenie inflacyjne sprawia, że rosną koszty utrzymania. Zazwyczaj jednocześnie w górę idą również wynagrodzenia. Problem w tym, że ze względu na specyfikę demokracji, przybywa urzędników, prowadzenie działalności gospodarczej staje się trudniejsze, a koszty utrzymania biurokratycznej machiny są coraz wyższe. Podnosi się zatem podatki, by móc opłacić osoby, które nie przynoszą żadnej wartości dodanej.

Z czasem system zaczyna pękać w szwach, a wspomniany wzrost kosztów utrzymania jest wyższy niż wzrost wynagrodzeń. Aby utrzymać standard życia, społeczeństwo zaciąga kredyty.
I akapit dalej:

Praca jest dzisiaj niesamowicie opodatkowana. Polska jest tutaj dobrym przykładem – różnica pomiędzy pensją brutto i netto jest bardzo duża, wyższa niż w wielu krajach rozwiniętych. Niesamowitym absurdem jest podatek dochodowy, który odpowiada za 20% dochodów z pracy fizycznej, natomiast 75% kontroli urzędów skupia się właśnie na nim. Przy okazji dyskusji na ten temat zawsze pojawi się ktoś, kto przypomni, że potrzebne są środki na utrzymanie ZUS. Prezes tegoż ZUSu przyznaje jednak otwarcie, że instytucja wkrótce zacznie wypłacać groszowe emerytury, a Polacy powinni sami odkładać środki na swoją przyszłość.
I to jest to polskie piekiełko! Z jednej utrzymywanie przez pracodawców niskich stawek i "płacenie pod stołem", z drugiej presja na odkładanie na swoją przyszłość? Przecież i pracodawca i rząd wie, że przy takich pensjach jest to niemożliwe!  Ten absurd stanowi gwóźdź do trumny polskiego rozwoju! Ludzie, którzy nie ufają państwu ani pracodawcom zawsze będą mentalnie tkwili w poprzedniej epoce myśląc kategoriami pokrzywdzonego dziecka, któremu \zabrano jego ulubioną zabawkę!

Jakie to wielkie szczęście dla rządzących, że ludzie nie myślą”
                                                                                   Adolf Hitler



Kilka linków do artykułów:

http://mydrea.ms/nowy-porzadek-swiata-chipowanie-ludnosci/

http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/10/sejm-przyjal-rzad-podpisal-ceta-i-polska-sprzedana-z-inwentarzem-korporacjom/

http://polskiepiekielko.pl/pis-zwiekszyl-wydatki-na-urzednikow-o-miliard-zlotych/

http://polskiepiekielko.pl/92-500-000-zl-na-utrzymanie-urzednikow-w-wojewodztwie-kujawsko-pomorskim/#comment-2851

http://wolnosc24.pl/2016/11/29/polskie-piekielko-i-slowacki-raj-jak-europejski-parias-zostal-podatkowym-eldorado-a-europejski-prymus-podatkowy




piątek, 14 kwietnia 2017

Recenzja: Ostatni arystokraci: Ostatnia arystokratka, Arystokraci w ukropie

Dla każdego z nas murowany zamek kojarzy się z bajkami, dzieciństwem, magią, duchami czy też niesamowitymi zwariowanymi przygodami. I tak też zaiste jest w tej dylogii zatytułowanej „Ostatnia arystokratka” i „Arystokratka w ukropie”, gdzie mamy do czynienia nie tylko z tym całym zamkowym uduchowionym korowodem, ale współtworzą ten  znerwicowany, choleryczny, neurastyniczny zamkowy tasiemiec nowi-starzy właściciele tego przybytku i jego długoletni mieszkańcy: arystokratyczna amerykańsko-czeska rodzina Kostków w składzie żona Vivien, mąż Franciszek i ich córka Maria III, narratorka, z kotem Carycą i psami, dogami niemieckimi Olkiem i Leosiem.

A tego korowodu dopełniają: Józef – dożywotni kasztelan, pani Cicha, dożywotnia zamkowa kucharka i sprzątaczka, przekwitający ogrodnik p. Spock, adwokat Benda, sprawca całego nieszczęścia i jego córka Deniska punkowa anorektyczka, a także wynajęta menedżerka od hrabiowskiej rodziny Launów zwana Miladą. Ale za nim Boćek wpadł na pomysł swojej komediowo-slapstickowej dylogii, wcześniej w 2000 roku opublikował jakbyśmy mogli to ująć, jako pisarski przedskoczek, przybierając na wszelki wypadek pseudonim Jan Bittner swój „Dziennik kasztelana”. Już wtedy widać było przebłyski jego pióra, chociaż jak stwierdził sprzedało się w Czechach tylko 76 egz. Ale niezrażony tym, jako rzeczywisty kasztelan z dwudziestoparoletnim doświadczeniem zawodowym
siadł i zaczął pisać „Ostatnią arystokratkę”. Zajęło mu to prawie osiem lat z okładem, ale od kiedy jego żona zaczęła coraz częściej wpadać w nieokiełznany śmiech, Evžen pokazał go swojemu wydawcy Martinowi Rainerowi. Kiedy i jego żona poddała się boćkowej śmiechoterapii Rainer postanowił wydać „Ostatnią arystokratkę”, w ostrożnym 10 tys. nakładzie. Później jak mówi Evżen czytelnicza śnieżna kula potoczyła się swoim niezależnym rytmem. Książkę dodrukowywano, a sława zamku na Kostce i jej nowych dziedziców rosła wraz z nakładem. To wszystko przekształciło się w czytelniczy sukces. Boćek oprócz pracy na swoim zamku w Miloticach odbierał dziennie około stu telefonów, kiedy ukaże się ciąg dalszy zamkowych perypetii rodziny Kostków.

I oto w 2013 roku książka zdobyła nagrodę Miloslava Švandrlíka przyznawaną najzabawniejszej książce roku, a jej kontynuacja "Arystokratka w urkopie", nominowano do nagrody Josefa Škvoreckiego i okrzyknięto "Najlepiej sprzedającą się czeską książką 2015 roku"

Nie będę Państwu odbierał apetytu i uciechy z czytelniczej degustacji zamkowych historii rodziny Kostków, tym bardziej, że w części drugiej pt. „Arystokratka w ukropie” wszystkie wątki z pierwszego tomu osiągnął stan krytyczny, a nazwane dla niepoznaki „zamkiem totalnym” przeobrażą się we własną parodię i przejdą w czysty surrealizm i ciąg „pięknych katastrof” jak nazwał te wszystkie ambarasy recenzentka z bloga literackie-skarby.
Jakie to są katastrofy i do czego doprowadzają mury spokojnego do tej pory państwowego zamku na Morawach przeczytajcie Państwo sami. Uważam, że zdradzanie Wam szczegółów działania prozacu i orzechówki w połączeniu ze śpiewającym ogrodnikiem w siateczce na włosy kwalifikuje się jako naruszenie zasad tradycyjnej książkoterapii.
Każdy kto mnie zna wie, że mam wrodzone poczucie humoru, ale wiedzcie, że i ja obśmiałem się jak dziki wąż boa, co to zdoła lub nie zdoła, ale odstawiłem żubrówkę z trawką i trawkę i śmieję się w dalszym ciągu niewymuszonym chichotem człowieka zarażonego boćkową frazą.