Na razie stała przed nami świetlana przyszłość. Co prawda walka z konkurencją powodowało, iż wszyscy hurtownicy aby "wyciąć" konkurencję schodzili z marżami hurtowymi w dół. Księgarze zacierali rączki i w różny sposób podsycali tą rywalizację.
Pierwszy magazyn w sali konferencyjnej nad bramą wjazdową
Pierwszy magazyn salę konferencyjną na I piętrze wynajęliśmy od Poczty Polskiej ul. Kolejowa 63, gdzie mieściła się baza transportu. Tam popłynęły hektolitry potu by rozładować i załadować transporty książek. Pomagali wszyscy, od fakturzystek po akwizytorów. Tam też padł rekord sprzedaży "Konsygnacji". Prawie za miliard dwieście milionów w ciągu jednego dnia sprzedaliśmy za gotówkę przez świętami "Kronikę XX wieku". Pamiętam jak nawet p.Grodzicki z WSiP Service oraz ktoś z księgarni Kwadro kupowali u nas ten ówczesny bestseller za gotówkę. Od lewej strony ściany budynku była niewidoczna tu brama wjazdowa na teren magazynów PSS Społem
Po tym spektakularnym sukcesie oraz sprzedaży "Pielęgnowania roślin doniczkowych" jakieś 20 tys. egz. zdecydowaliśmy się przeprowadzić na Tęczową do magazynów PSS Społem. Mieliśmy teraz do dyspozycji przeszło 600 m2 z okładem, profesjonalną rampę i windę towarową. Co prawda przeprowadzka trwała przeszło miesiąc czasu, ale to tu dopiero skonkretyzowaliśmy koncepcję "Konsygnacji" podpisując z Arkadami i PiW-em stosowne umowy. Przez nas robili swoją dystrybucję. Nie powiem, na początku wszystko powoli się rozkręcało ale później w miarę rozrastania się oferty, praca bez systemu magazynowania był błędem, który mścił się w postaci wielogodzinnych "ręcznych" rozliczeń stanów magazynowych i sprzedaży.
Od lewej strony ściany budynku była niewidoczna na zdjęciu brama wjazdowa na teren magazynów PSS Społem, gdzie na I piętrze wynajęliśmy przeszło 600 m2 powierzchni magazynowej. Zapachniało wielkimi pieniędzmi i rozmachem. Miałem nadzieję, że "Pamil" przetrwa i będzie największą regionalną hurtownią. Niestety pazerność Majków i bałagan jaki wprowadzała Renata M. przyprowadzając prawie codziennie swoje dzieci było ani profesjonalne ani sensowne.
Jetter zwiedził nasz magazyn. Stalowe ciężkie regały rodem z PRL-u nadały tej wizycie zupełnie inny wymiar. Pokazał nam w jakim punkcie jesteśmy i że dzielą nas od Niemców tak naprawdę lata świetlne. Potem był obiad w hotelu Monopol. Najbardziej europejską z tych wszystkich rzeczy była nasza księgarnia ARHAT z fontanną, ale już zamknięte okiennice wykorzystane na dodatkowe półki i sztuczne światło Jetter skrytykował. Pojechał następnego dnia. Nie ustaliliśmy żadnego konkretnego terminu ani marszruty do tego by w oparciu o Janusza Borysiaka zbudować we Wrocławiu agencję przedstawicielską wydawnictwa Suhrkamp Verlag. Jetter myślał pewnie, iż jesteśmy bardziej zaawansowani technicznie (nie mieliśmy jeszcze komputerów tylko kasy elektroniczne SHARP-a). Przypomnę, że komputer z ekranem i oprzyrządowaniem to wydatek wówczas na jedno stanowisko rzędu 45 milionów zł (przed denominacją). Wrocław był jeszcze przaśnym postkomunistycznym miastem, w które się celowo nie inwestowało, bo może "wróci do Niemiec". Skąd takie myślenie po uznaniu przez Niemcy naszej zachodniej granicy, bóg jeden raczy wiedzieć.
Nie pamiętam kto z nas nagrał promocję nowej płyty Soyki&Yaniny w naszym saloniku muzycznym w księgarni "Arhat". Udało się. Przyjechali. Brylowała Renia z Pawłem. Pod księgarnią ustawiła się kolejka, podpisywanie płyty trwało około 1,5 godziny. Później był obiad i koncert Soyki i Yaniny w Imparcie albo Sali Teatru Polskiego, dokładnie nie pamiętam. Jak się okazało spodobało im się u nas. Soyka i Yanina wrócili tu do nas jako patroni koncertu charytatywnego na rzecz budowy ośrodka dla dzieci autystycznych.Został po nich wpis w "Księdze pamiątkowej"
Zaczął się powolny zjazd w dół. Myślę, że oboje Majkowie jako bardziej wprawieni w liczeniu kasy, a przecież tylko im na tym zależało wiedzieli, a na pewno Paweł M., że dalsze utrzymanie takiej sytuacji czyli pracy bez komputerów i programów księgowych doprowadzi do wielkiego krachu.
Ale o tym w następnym odcinku...cdn