Jechaliśmy wygodnymi autostradami, szybko i sprawnie mijając po drodze zajazdy, toalety, stanowiska z telefonami alarmowymi. Każdy z nas myślał, kiedy ten standard dotrze do Polski. Był 1991 rok. Czekaliśmy na to przeszło dwadzieścia lat!
Panorama Frankfurtu n.Menem
Jesteśmy już w okolicach Frankfurtu. Wszędzie znaki dotyczące dojazdu na targi. A sorry, wcześniej byliśmy w Marburgu, najpiękniejszym mieście jak wówczas widziałem. Wjechaliśmy windą do miasta, na górny poziom, a tu bruki jak w średniowieczu, skamieniałe krawężniki, księgarnie, małe knajpki. I to wszystko w budynkach z przełomu XVII, XVIII wieku, pięknie odrestaurowanych. I to były ten Niemcy, które przegrały wojnę i wyrżnęły pół Europy?
Marburg- plac handlowy
Zatrzymaliśmy się u prof. Benscha, wykładowcy germanistyki na tamtejszym Uniwersytecie Marburskim, który chciał wydać swoje "Wspomnienia Bobrujskie". Piękny domek, podarty z jednej strony specjalną żelazną nogą. Od strony skarpy przepiękny widok. Skromne niemieckie śniadanie: dwie kromki chleba tostowego, dżem, jajko, kawa z mlekiem. Dla nas przyzwyczajonych do sutych śniadań, to była zaledwie przystawka.
Rzut na teren Frankfurckich Targów Książki 1991
Rzut na teren Frankfurckich Targów Książki 2005
Pożegnaliśmy się grzecznie i pojechaliśmy na frankfurckie targi. Z Marburga do Frankfurtu nad Menem było jakieś 70 km. Dotarliśmy na tereny targowe gdzieś koło godziny 11- tej. Oczywiście już z daleka znaki przekierowywały na przygotowane przez organizatorów parkingi. Ale Polacy mają takie zakazy...
My ze względu na Zygmunta, który jest niepełnosprawny jechaliśmy pod samą bramę. Były kłopoty z przetłumaczeniem ochroniarzom, że jesteśmy oczekiwani na stoisku wydawnictwa Suhrkamp Verlag. Ale jakoś po pół godzinie, z identyfikatorami weszliśmy na teren targów. Już sam widok tylu hal poświęconych książkom powalał. Był to czas kiedy branża rozwijała się w najlepsze. A stoisko londyńskiego wydawnictwa Doris Kindersley było oblężone przez agentów i wydawców z całego świata. Między innymi przez polskich wydawców jak BGW, Wiedzy i Życia, Arkad czy Egmont Polska.
Spojrzenie z góry na stoiska targowe
Przy stoisku Suhrkamp Verlag czekała na na nas pani Helga albo Jutta Miller (nie pamiętam dobrze imion) i pan Jetter. Po dosłownie dwóch godzinach rozmów kupiliśmy prawa do trzech książek Hessego: "Kartki ze wspomnień", "Podróż na wschód" i "Demian". Jettera zaprosiliśmy do Wrocławia, aby zobaczył naszą Konsygnację i księgarnię.
Stoisko wydawnictwa Diogenes
Nocowaliśmy w zajeździe pod Frankfurtem. Wynajęliśmy dwa pokoje. Z tym, że jeden tam gdzie miał mieszkać Zygmunt wypowiedziano nam, pod pretekstem, iż miał wcześniejszą rezerwację. Janusz Borysiak wstrząśnięty tą sytuacją tak zwymyślał właścicieli, tak, że okazała "ruda Frau" rozryczała się na całego. Niemcy goszczący w sali na dole byli tym zniesmaczeni. A właściciel po chwili przepraszał nas, mimo to nie skorzystaliśmy z jego oferty śpiąc na parkingu w aucie. Nie było to wygodne, ale uświadomiło mi, że są Niemcy i "Niemcy", tak jak Polacy i "Polacy" itp.
Nasza pierwsza wizyta była bardzo udana. Nawiązaliśmy kontakty ze znanym wydawnictwem, proponując im przedstawicielstwo na Polskę. Jetter (nie pamiętam imienia) obiecał nas odwiedzić za parę miesięcy. Zobaczyliśmy kwiat pisarzy, wydawców, intelektualistów, m.in. Umberto Eco, Guntera Grassa, Petera Handke i wielu innych.
W 1991 roku wystawiało się we Frankfurcie 8417 wystawców, z 200 krajów, w tym z Europy Wschodniej oraz 94 nowych krajów świata. Pokazano 346037 tytułów, w tym 98154 nowych wydań.
Wśród Najpiękniejszych Książek Świata na międzynarodowych targach książki we Frankfurcie 1991 znalazły się Polskie Madonny Janusz Rosikoń wydawnictwa Rosikon Press
Gościem była Hiszpania, a Maria Nurowska promowała wydanie niemieckie "Postscriptum für Anna und Myriam", Frankfurt a.M.: Fischer, 1991.
Ta wizyta dużo nam dała. Przede wszystkim pokazała miejsce w szeregu, w którym do dzisiaj jest nasz rodzimy rynek książki niszczony pseudo liberalną polityką poszczególnych ekip rządowych.
Herr Jetter potwierdził telefonicznie wizytę we Wrocławiu. Zrobiliśmy wszystko, żeby go przywitać i pokazać co do tej pory zrobiliśmy. Ale o tym w następnej części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz