czwartek, 24 października 2013

Powstanie Konsygnacji "Pamil" i księgarni "Arhat"

Od kiedy przestałem kierować księgarnią "Centralną" moja energia nie została całkowicie zagospodarowana. Poznane małżeństwo Majków, szczególnie Paweł był zainteresowany założeniem stacjonarnej hurtowni książek. Trochę się bałem, bo konkurencja była już dość duża na wrocławskim rynku. Lata 1990- 1991 były dla tej branży "złotym" okresem. Sprzedawało się praktycznie wszystko na pniu. Największym popytem ciszyły się książki popularnonaukowe dla dzieci i młodzieży. Wszelkiego rodzaju encyklopedie zwierząt, przyrody, świata, ilustrowane leksykony szły jak przysłowiowa woda. Mieliśmy już swój mały udział w rynku rozprowadzając m. in. do kiosków "Pandy" publikacje Egmontu, Wiedzy i Życia. Ze względu na moją pracę w księgarni wiedziałem, że wkrótce nie podołam obowiązkom w rozrastającej się firmie. Szukaliśmy dość długo miejsca. Ale w końcu wynajęliśmy salę w bazie transportu "Poczty Polskiej" przy Kolejowej we Wrocławiu. Nie była to może fortunna do końca lokalizacja, ale mieliśmy za to w umowie zniżkę na transport książek i przesyłek via Warszawa.

Bardzo szybko stanęliśmy na nogi. Doszły nam konsygnacje: Stowarzyszenia Wolnego Słowa, PIW-u, SW Czytelnik, Iskier, Arkad, Naszej Księgarni, Egmontu Polska, SWW Kantor Wydawniczy z Poznania, PWN,Wyd. Dolnośląskie, Wyd. Literackie, Kronika, Elipsa, Penta, IW Pax,i wiele pomniejszych.

Po półrocznej działalności pod koniec roku 1991 odwiedził nas śp. Andrzej Adamus z Jankiem Stolarczykiem. Oglądali wzornik. Było to bardzo prymitywne, ale mieliśmy znakomity zespół ludzi: Tadeusz Juchniewicz, Marzena Majcherkiewicz, Andrzej Majcherkiewicz,, Nina Rzepka, Ryszard Sławczyński. W międzyczasie zaczęliśmy wszystkie pieniądze pakować w księgarnię "Arhat". Przy ul Szczytnickiej 50, wynajęliśmy spory lokal, miał z zapleczem jakieś 200 m. Ryzykowaliśmy wszystkim. Z perspektywy lat to bylo istne szaleństwo wynajmować lokal od handlary z bazaru, która na początku udawała, że księgarnia pośrednio ją nobilituje, ale co roku praktycznie podwyższała nam czynsz. Oczywiście broniła się, że to samo robi miasto, to co ona ma być gorsza! I taka polityka podwyższania stawek za wynajem trwa do dzisiaj. Stąd mamy głęboką zapaść w tej branży i wielu innych. Większość lokali w centrum Wrocławia to przysłowiowe "pralnie pieniędzy". Nie wierzę, żeby 450 lokali gastronomicznych zgromadzonych w ścisłym centrum miasta  zarabiało na siebie przez cały rok? Sam jestem po szkole gastronomicznej i coś o tej branży wiem.




                                           ul. Szczytnicka 50/52. zdjęcie: Fotopolska.eu

                                Tu spędziłem trzynaście lat mego życia - dzień w dzień

Księgarnię robiliśmy od podstaw. Wymiana podłóg, witryn, mebli, lad, półek, no i ta nasza słynna fontanna zrobiona z dziecięcej wanienki plus roślinność. Dział z płytami był na górze. Wchodziło się nań po niedużych schodach. Królował tam kolega, którego imienia nie pamiętam.
Zrobiliśmy nabór na księgarzy. Kierowniczką została Małgosia, która razem siostrą prowadziły księgarnię i stoisko papiernicze pod słynnym namiotem na p. Grunwaldzkim. Później doszła Stelka na filozofii i książkach naukowych, Ela Lenik w kasie, Dorota Greszta, kasa plus obsługa, która zagrała na uroczystym otwarciu "Arhatu" na  francuskim saksofonie, a Andrzej Wojaczek mówił wiersze o tematyce związanej z książkami: Neruda, Max Jacob, mój wiersz "Książki" z tomu "Przodowników Pracy":


Są ogrodem, po którym mogę spacerować
z zamkniętymi oczami bez obawy, że w nich zabłądzę.
Nieraz znajduję pomiędzy kartkami
ścieżki wydeptane przez ludzi.
Niektóre wykreślone są z wyraźnym celem na przyszłość,
inne, przeceniając swoje siły, mijają się z nim.
Może właśnie dlatego wczytuję się w nie,
lecz jeszcze nigdy nie udało mi się dostać po nich
do konkretnego miejsca. Przeważnie krzyżują się
w mniej lub bardziej odpowiednim czasie.
Odkąd stały się dla mnie nieskończenie długim problemem,
zagłębiam się w nie aż po łokcie.
Dopiero w nocy szczegółowo obejmuję je wzrokiem.
Czasem zanurzam się w nich razem z głową,
lecz najczęściej głowię się nad nimi. Podobne są wtedy
do węża pełznącego w sobie tylko wiadomym kierunku.
Myślę, że pocięte nawet na małe kawałki
potrafiłyby czerpać życie z kilku soczewek czasu jednocześnie.
Najchętniej jednak pragną prześlizgnąć się ponad nim,
lecz rzadko której się to udaje.
Najbardziej karkołomną grą, jaką prowadzą,
są skoki z półki na podłogę.
W ten sposób zamierzają udowodnić sobie,
że potrafią się poruszać w czasie.
Udaje się to tylko niektórym. Inne po prostu siwieją
(dziwią się, że ludzie nazywają je białymi krukami).
Pojedyncze egzemplarze, którym brakuje kartek,
spadają na podłogę siłą własnej sugestii.
Wylatują z nich potem luźne zdania, a nieraz całe rozdziały.
Wykrzykniki, nie mając już nic do powiedzenia,
przybierają postać znaków zapytania (po niektórych
zostaje tylko mała kropka).
Zwykle pozbywają się też tytułu i okładki.
Nigdy nie próbowałem podnieść ich z podłogi.

Niestety nie mam zeskanowanych zdjęć księgarni, ale obiecuję je dołączyć do następnego tekstu.
Księgarnia po wielu perypetiach z przesunięciem daty jej otwarcia w końcu ruszyła. Był rok 1991. Praktycznie ostatnie tygodnie spałem w księgarni. Jednak ustawianie książek, tworzenie poszczególnych działów tematycznych rekompensowało mi z nawiązką moje przemęczenie. Mieliśmy jako jedyni we Wrocławiu osobne działy poświęcone sztuce: muzyce, malarstwie, teatrowi, poezji i duży dział ezoteryki.
Byłem szczęśliwy, bo udało się zbudować nam coś nowego, czego we Wrocławiu jeszcze nie było. To miała być wzorcowa księgarnia, z działem książek dla dzieci, edukacją, z lustrem na wejściu,  w którym odbijała się fontanna, a także nasze życie. 


http://fotopolska.eu/Wroclaw/u150186,ul_Szczytnicka.html

Teraz w tym lokalu mieści firma Rockcentric

Na otwarcie przyjechał p. Jan Rurański z Antkiem Szperlichem. Przyjęcie zorganizowaliśmy na pl. Hirszfelda w chińskiej knajpce, której już nie ma. Włożyliśmy w to wszystkie pieniądze i mnóstwo pracy. Księgarnia ARHAT miała przetrwać sto lat jak życzył nam na wejściu śp. Andrzej Wojaczek.
W księgarni jako pierwsi umieściliśmy loga znanych firm wydawniczych, które miały u nas swoje półki: Arkady, Stow. Wolnego Słowa, Wiedza i Życie, Czytelnik, Iskry, PIW. To co teraz robi Empik...

cdn.

2 komentarze:

  1. Tak było, to były czasy Wrocławia z księgarniami i bibliotekami, nie było kebabów i innych "wynalazków", księgarnie miały przyzwoite lokale i profesjonalną obsługę.
    W miejscu księgarń są pijalnie alkoholu - celuje w tym Rynek ! Zgroza !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Inaczej władzunia nie będzie mogła wychować sobi3e uległego lemingejros, którzy zrobią wszystko by władzunia utrzymała się do końca swoich dni - jak wer Wrocku

    OdpowiedzUsuń