Drugim był Zbigniew Herbert. Było to bodaj w 1991 roku latem, kiedy Jan Stolarczyk spowodował podpisanie przez Wydawnictwo Dolnośląskie z poetą umowy na wydanie jego wszystkich Dzieł" .
Herbert był już wtedy w niezbyt dobrej formie zdrowotnej. Schorowany wszedł do księgarni "Centralnej",.
Towarzyszył mój śp. Andrzej Adamus i Janek Stolarczyk, popatrzył na wystrój i wyszedł przed księgarnię, żeby zapalić papierosa. W ostatnim bodaj momencie dostałem od niego książkę z dedykacją, którą potem komuś pożyczyłem i wróciła do mnie w formie informacji, iż ktoś oddał ją na aukcję. Tacy są ludzie - głupi, złośliwi, dla kilku złotych zrobią najgorszy szwindel.
Mistrz zamienił ze mną kilka słów. Bez przerwy odwracał głowę patrząc na architekturę Opery Wrocławskiej, Hotelu Monopol i gotyckiego kościoła św. Stanisława, św. Doroty i św. Wacława wciśnięty między hotel a budowany "Solpol". Myślę, że już wtedy bardziej interesował się architekturą niż żywymi ludźmi. Później zmęczonym krokiem człowieka doświadczonego odwrócił się w kierunku przejścia podziemnego i wkrótce zobaczyłem jego plecy znikające pod ulicą Kazimierza Wielkiego. Pewnie wówczas nikt tego w ten słoneczny, letni dzień nie zauważył. Przypomniał mi się obraz Petera Bruegela "Upadek Ikara".
Przeczytaj: Andrzej Tchórzewski: Poeta wtłoczony w politykę
Polemizowałbym z Tchórzewskim z dwóch przynajmniej powodów. Po pierwsze Herbert nie stracił nic ze swojej aktualności. Młodzi czytają go, ale w innym kontekście. Kontekście własnej rozpoznawalnej wolności, wolności indywidualnej nie zbiorowej jak było to w czasach Solidarności.
Po drugie jego artykuły, polemiki czy "filipki" to także oddanie wiary, w to, że człowiek, bez względu na to w jakim żyje ustroju powinnen brzmieć dumnie. Niech będzie, że nawet z odrobiną egzaltacji. Bo czym jest cywilizacja bez człowieka lub globalizacja? Tylko pustym terminem, który można wypełnić robotami, komputerami, siecią. Ale to nie niesie w sobie żadnych ludzkich uczuć. A bez tego czymże jest nasza egzystencja - cialesnością i mięsem?
Niby nic nie znaczące spotkanie, ale w oczach Herberta i jego spojrzeniu było zmieszane ze sobą doświadczenie i ostateczność. Że nic tak naprawdę nie możemy zmienić, w swoim przeznaczeniu. I każdy z nas musi prędzej czy później przejść tak jak "Pan Cogito" przez swój własny Czyściec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz