Każdemu marzy się taka chwila, kiedy w naszej życie powróci ład,
normalność, a śmierć, przemoc i chamstwo stracą na moment swoją moc. Taki
czas nazywano kiedyś stanem łaski, ale mamy czasy, gdy duchowość i
wiara wypierana jest z naszej rzeczywistości na rzecz krótkotrwałej
zabawy, chucpy, niemyślenia o tym co będzie, bo w końcu jakoś to życie
się toczy i jakoś jest. Zawsze jakoś to będzie.
Co później, to zostawiamy sobie na dalszą
perspektywę, jeśli w ogóle liczymy się z jakąś perspektywą? Pewnie jest
jedno, co chwila coś się nowego wydarza, w naszym życiu i w życiu
siedmiu miliardów ludzi z hakiem zamieszkujących tą planetę. Pytanie
tylko, czy to co się aktualnie wokół nas dzieje dotyka nas osobiście czy
jest nam obojętne. Bo jeśli jest nam to obojętne czyli ani nam to nie
przeszkadza ani w niczym nie szkodzi, to zwykle godzimy się z tym i przechodzimy nad tym do porządku dziennego.Obojętność na sprawy tzw. niedalekiej przyszłości, a także dziejące się tu i teraz wynika z infantylnego myślenia; mnie to nie dotyczy i tak nic nie mogę. Każdy rozgrzesza się tą pustą klauzulą i uważa, że trzeba pielęgnować "cztery ściany" własnego domu niż sam dom, rozumiany tu w wyższym pojęciowym sensie jako Ojczyzna. Dla bardzo wielu, szczególnie młodego pokolenia, z małymi wyjątkami słowo Ojczyzna kojarzy się z Europą, no bo nie ma żadnej granicy, szlabanu, można sobie podróżować tam i z powrotem. I jak ktoś ma kasę, to może sobie pojechać na weekend do Wiednia, Budapesztu, przecież oto nam chodziło?
Oczywiście, że tak, ale dobro mojego kraju Polski, którą wspominam jak surową matkę; wcale mnie w tzw. PRL-u nie rozpieszczała, uważam za najważniejszą sprawę i to nie dlatego, że mam skończone 57 lat i że spodziewam się głodowej emerytury, ale dlatego, że moje dzieci i wnuki mają prawo do lepszego życia, w normalnym kraju. I wiem, że mój kraj stać na normalność, ale jak za wszystko trzeba zapłacić za to jakąś cenę? A większość niestety nie chce płacić żadnej ceny, chce dostać normalność za darmo albo w promocji, a najlepiej, żeby znalazł się taki ktoś, kto zaryzykuje swoim życiem albo rodziną lub pozycją. No bo ja nie mam ochoty nic tracić, wolę być okłamywany, oszukiwany w imię świętego spokoju. Przecież tu i tak się nic nie zmieni! Znowu przyjdzie do koryta "głodna Litwa" i wszystko apiat będzie od początku jak mówią nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy. Tak myśli większość moich rodaków!
Oczywiście przeszkadza im, że trwoni się nasze podatki, że ogólnie jest syf; na ulicach, w transporcie miejskim, z remontami domów, z urzędniczym betonem, ale jak to my Polacy: umiemy żyć, ba dostosować się do egzystencji w tzw. soft dyktaturze! Ktoś powie, jaka dyktatura, przecież były "wybióry", jest internet, jest kablówka, jest Crunchips, jest zabawa! No to znaczy jest fajnie, jak mówi młoda osoba ze szkoły tańca, na Nabycińskiej, gdzie pracowałem. Mam szesnaście, siedemnaście lat góra, tańczy, bo nic więcej jej nie interesuje. Niech o to, co ma być martwią się jej starzy, polityczne zgredy. Mówi co chwila jakieś karkołomne bzdury, ale takie same młode lemingi ją słuchają, liczy się samo mówienie, a nie o czym się mówi. To jak z grafomanami: liczy się samo pisanie, a nie o czym się pisze i jak. Na przykład powiedziała; ja mogę studiować wszystko; matmę, fizę, ekonomię, sztukę, literaturę. Koleżanki kiwają z uznaniem głowami! Jak myślicie, po co to przytaczam? Per analogiam, bo nasi pożal się boże pseudopolitycy, klasa próżniacza też zna się na wszystkim i wszystkim może kierować? A, że większość z nich pochodzi z politycznego rozdania, no cóż takie czasy?; ktoś w kadrach nie umie tasować kart, albo przyjmuje znaczone jako prawdziwe! Ciekaw jestem osobiście jak działa taka "karuzela" stanowisk? Idzie z personalnego klucza; od Bronka, Ewki, Donalda czy Grzesia, czy politycznej kabały?
Odjazd w XXI wiek
Życzę moim Rodakom cywilnej odwagi, oczyszczenia się z medialnych brudów!
Słuchałem dzisiaj złotoustego Żakowskiego w radiu TOK FM, podobno najlepszego informacyjnego radia!
Pół Mrówki, Cała Mrówka, Złoty Melon!
I co? I nic. Pan Jacek tak żonglował pytaniami, żeby nie drasnąć Owsika o złotoryjski proces z Matką Kurką i wyrok: sąd nakazał złożyć Fundacji pełne rozliczenie i dokumenty księgowe! I co? I nic, media o tym milczą albo starają się przed kolejną zbiórką rozmydlić sprawę!
Wszak Polacy lubią być oszukiwani, mamieni obietnicami (śmieją się z tego nie tylko Vincent i Radek, ale cały Klub Peło!) i myślą, że jakoś to będzie, bo już gorzej już być niepodobna? A tu od początku roku znowu "balety" Arłukowicza, który za grosz nie ma honoru i ogłady, żeby np. w telewizyjnym wystąpieniu powiedzieć rodakom: "kasy jest mniej, kontrakty muszą być mniejsze"! On nie powie, bo mu nie pozwolą, bo on jako przydupas Donka musi biegać do Ewki i konsultować, to co może przekazać pospólstwu. No bo wiecie, to jest taka wschodniopodobna pseudodemokracja sterowana ręcznie, a wajchowa Ewka K. uwielbia taką robotę, bo wtedy czuje się jak ten "Pierwszy Sekretarz Partii". Musi pokazać, że czuwa na Wszystkim! Jak tow. Wissarionowicz Soso..
No i kto zaprzeczy, że historyja kołem się toczy....
A miało być: Jak żyć w soft dyktaturze? No jak towarzysze? Normalnie, trzeba próbować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz