sobota, 4 lutego 2017

Statystyka, jak muzyka - dobrze się jej słucha!

Od lat wsłuchuję się, tak jak i Państwo w statystyczne dane podawane nam z różnych stron. A to prasa je cytuje, a to media, w tym internetowe, różne agencje, w tym rządowe. Właściwie bez danych liczbowych, żadna informacja nie ma statusu poważnego newsa. Jesteśmy zalewani medialną papką, z której tak naprawdę nic nie wynika. Bowiem statystyka tak się ma do realu jak pięść do oka!

Podam jako przykład temat odwieczny jak rzeka czyli  bezrobocie i nasze zarobki. Oczywiście pamiętamy,że bezrobocie towarzyszy wprowadzonemu kapitalizmowi, bo uwzględnia twarde dane o zatrudnionych. Oczywiście te pochodzące jak wiemy z Urzędów Poniewierki zwanych Urzędami Pracy, ale nikt nie wie jak zbadać bezrobocie nierejestrowane. Oczywiście podobno sięga się po statystyki MOPS-ów, ale one też nie są doskonałe. I kiedy podawano za czasów tow. Millera i SLD, że bezrobocie spada, bo zdemolowano,pardon  zdemontowano, Kodeks Pracy wychodząc naprzeciw postulatom tzw. globalistów i turbokapitalistów, to wierzyliśmy, że tzw. lewica - od lewych interesów zrobiła nam dobrze. A ja pamiętam, jak liczyłem moich znajomych, kolegów wolnych zawodów, którzy nigdzie nie pracowali, utrzymując się z tzw. fuch, i moim skromnym zdaniem bezrobocie było o wiele większe, gdyż obok rosła jak na drożdżach "szara strefa" ekonomicznego zniewolenia. Ale lewica ciągle ma swoich zwolenników, którym się sprawiedliwość społeczna kojarzy z socjalem, wczasami pod gruszą i tackami jednorazowego użytku, gdzie na tzw. piknikach rozdawano darmową kiełbasę.
                                                   

Wiele osób nadal nie dostrzega upadku, klęski Państwa i Narodu.
Wracam do meritum. Tak zasmakowaliśmy w tych liczbowym totolotku, że jak przejrzałem najpopularniejsze strony informacyjne, przez lata przewinęło się przez nie tysiące danych, tabel, wykresów. Jak to serce rosło, kiedy wszyscy koloryzując brali udział w kłamstwie - kłamstwie statystycznym.

Od branży wydawniczej, gdzie w raportach rosło, a w realu skrzeczało - księgarnie zamykano, sprzedaż spadała, ale rosła....bo przywracała jej rangę tania książka. Potem szła za tym konsumpcja, zakup dóbr trwałych mieszkań, autek - wszystko na kredyt, bo banksterzy zwietrzyli w tym kraiku nadmuchanej propagandy doskonały interes. Pamiętam jak w 2010 roku poszła informacja, że mamy najtańsze mieszkania i już zagranica czyha, żeby rzucić się z wykupem nieruchomości, jak Polacy na tą wieść rzucili się niczym uskrzydlona husaria do banków, aby ich ubiec! Potem podwyższono Vat, bo PEŁO potrzebowało kasy na swoje interesy wyższego rzędu. Teraz potrzebuje jej PiS, więc fiskalizacja trwa w najlepsze, bo kto przyzwyczaił się do dojenia, a dojony nie wykazuje gniewu i nie wychodzi w tej sprawie protestować, to według "ruskich" norm akceptuje całą procedurę, licząc, że na końcu tego łańcucha pokarmowego coś mu skapnie...

Potem już poszło z górki, zawyżano statystyki ekonomiczne, gospodarcze. A najlepsze były te dotyczące naszej zamożności. Bo według różnych badań  zarobki rosły,średnie mediany też, a z drugiej rosła zarobkowa emigracja! Ale nikt tego nie korelował ze sobą i nie prostował. Każdy wiedział, że to "ściema" ale łykano to jak tabletki MurtiBingo( Według teorii Witkacego zjedzenie owej pigułki, która przenosiła światopogląd drogą organiczną powodowało, że człowiek czuł się szczęśliwy i spełniony). I tak też było,jak założyli sobie zawodowi ściemniacze, potakiwacze, eksperci, analitycy. A co, każdy i tak buja, kłamie, to jeszcze jedna "ściema" tłoku nie czyni.

Od lat też  lansuje się tzw. statystyki uczestnictwa...od kultury,w tym fizycznej, turystyki, wypoczynku, konsumpcji zbiorowej, ale jak zaczyna się to porównywać np,. z kulturą oszczędzania, to okazuje się, że Polacy nie mają nic na koncie, a większość żyje z dnia na dzień. I dopiero program 500+ obnażył prawdę o tzw. wypoczynku polaków...przed telewizorami, na podwórkach,działkach itp. I nagle ruszyli na wczasy, nad morze, jeziora itp. Pamiętacie jako jazgot podnieśli tzw.dyżurni celebryci, klakierzy, którzy potem za to otrzymują zlecenia na reklamy, że chamy najechały ich plaże....ale to zostawiam na inny wpis.
                        Jak widzimy, dwie informacje wydrukowane jedna pod drugą "znoszą  się".    
                                Podane osobno zwiastują - coś dobrego, ale i coś złego?

Reasumując, statystyki szaleją, my ciągle według nich idziemy do przodu, za Unijną kasę, bo swojej nie mamy - i tym się praktycznie nikt nie zajmuje? Żaden dziennikarz śledczy! Gdzie są nasze pieniądze? Co się dzieje z tzw. rozdawnictwem podatkowym zwanym budżetem. Czytam o podwyżkach dla biednych urzędników, a nie słyszę o podwyżkach dla np. pielęgniarek, żeby nie uciekały z zawodu lub zagranicę, dla nauczycieli (bo podobno zarabiają za dużo?, dla ludzi kultury (podobno mogą kulturalnie przeżyć za 2 tys brutto), no bo, po co pakują się w  tak dupny jak kultura. Niby traktuje się ją jako gałąź przemysłu, ale każdy  wojewoda, marszałek, prezydent wie, że wpierw, trzeba im dać kasę, a dopiero oni coś wyprodukują - no i to od lat nie mieści się w ich umyśle. Znaczy się mieści, ale jak jest okazja, to się ucina dotacje, bo wiadomo, że człek wpierw musi się najeść, edukować, leczyć, a potem na starość jakoś dożyć do...końca. Na tym  końcu przecież  i tak się zarabia nieźle - wie o tym całe to funeralne lobby.



                              
Najlepiej wychodzą nam statystyki dotyczące jakości naszego życia. I tak czytam: Tańszy gaz i opał dają nadzieję na niższe rachunki za "dach nad głową". Studzą je jednak statystyki GUS, bo choć jest taniej niż rok temu, to tylko o 1%. Ale wpis jest - jest!. Kodujemy "niższe rachunki", a nie 1%!



                                         
                   Wskaźniki zagrożenia ubóstwem i wykluczeniem społecznym z 2008 roku. Czy coś jesteśmy w stanie z tego wyczytać? Bez wyraźnej instrukcji. Ale ktoś wziął za to kasę i to grubą kasę?
ańszy gaz i opał dają nadzieję na niższe rachunki za "dach nad głową". Studzą je jednak statystyki GUS, bo choć jest taniej niż rok temu, to tylko o 1%.

Czytaj wiÄ™cej na http://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/rachunki-za-mieszkanie-nizsze-niz-przed-rokiem,2372257,4141?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefoxTańszy gaz i opał dają nadzieję na niższe rachunki za "dach nad głową". Studzą je jednak statystyki GUS, bo choć jest taniej niż rok temu, to tylko o 1%.
Statystyki weryfikuje dopiero tzw.audyt unijny. Bo my chwalimy się 700 km autostrad, ale Eurokomisja stwierdza, że nie spełniają norm unijnych i zabijają kierowców. Potem piszemy o budowie iluś tam spalarni śmieci, a Europa pisze, że to było modne u nich 10 -15 lat temu. My powtarzamy to, bo dominuje polityka - taniości - róbmy to co inni już mają za sobą. Wszak na to dadzą nam kasę, na nowoczesne fanaberie...
Jest możliwość, że na takiej wtórnej inwestycji ktoś zarobi - jak nie kolejny "układ"gospodarczy, to pewnie zachodnia firma. I tak się kręcimy wokół własnego statystycznego ogona, a najlepsze są tzw. statystyki dotyczące innowacyjności (słowo którym każdy decydent sobie gębę wyciera, nie znając jego znaczenia), bo z jednej strony podaje się, że nastał złoty okres start-upów (warto przeczytać ten wpis; http://www.slideshare.net/AsenGyczew/dlaczego-startupy-nikn-jak-grzyby-po-deszczu) a z drugiej piszą o tym, iż Polacy rejestrują  najmniej patentów w Europie i to po Albanii No przesadzam może po Rumunii.

Pytaniem osobnym jest dlaczego Polacy, a może to tendencja światowa lubią by okłamywani? Dlaczego gremialnie nie protestują, nie piszą do ministerstw, urzędów itp.? Ano bo nie wierzą, że to coś zmieni i w ogóle nie wierzą w tzw. zmiany. Dobre zmiany! No bo lepiej się czujemy w tzw. negatywnym klimacie, bo np.  innym też się dzieje źle, że nie jesteśmy osamotnieni. Bo u nas jak w USA - przyklejony uśmiech keep smiling, a z drugiej wewnętrzny robak, który  czasem trzeba zalewać, by nie rozrósł się w Obcego mającego nad nami władzę - czyli samooszukiwanie.




            



czwartek, 2 lutego 2017

Niemiecka chemia na polski brud

 

 Od pewnego czasu spotykam we Wrocławiu rozlepione afisze pt. "Niemiecka chemia w dobrej cenie". Wymienione są tam różne proszki, płyny do prania itp. artykuły. Widocznie są to na tyle atrakcyjne cenowo produkty, iż akcję tą powtarza się raza na miesiąc lub dwa. Zastanawiam się nad filozofią i etyką tego, co stało się w naszym kraju. Likwidacja polskich marek to już fakt, wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego! Niewiele osób pamięta, a może się mylę Pollenę, Lechię, Celia, Miraculum, Loton, Inter-Fragrances, INCO-Veritas ciągle produkuje Ludwika., czy Ziołolek.
 

 Większość Polaków pewnie pamięta kultowego "Brutala", "Panią Walewską", czy produkowane w malutkich flakonikach perfumy  "Być może". Fakt, iż nasze matki i kobiety stały za tym w kolejkach było samo przez się znakiem na niebie, iż właśnie te marki miały swoją jakość i wzięcie. Ba pewnie, bo innych nie było, ale w tym "wesołym baraku" mówiło się od początku, że Polacy kosmetykami stoją. Później nastąpił planowany wcześniej w Moskwie wybuch polskiego sierpnia i narodziny "Solidarności", które jak to zwykle bywa wymknęły się polskim towarzyszom spod kontroli. I nastał nam od dawna oczekiwany przez lud pracujący miast i wsi kapitalizm.

Od początku nastawiono się na niszczenie wszystkiego, co mogłoby konkurować ze zdychającym kapitalistycznym rynkiem. Gdyby nie upadek żelaznej kurtyny pod dyktando genseków z Kremla, to tzw. turbokapitalizm nie miałby takiego poligonu doświadczalnego jak w krajach byłych demoludów. Ale o tym już pisałem.                                                                

Niemcy zawsze będą nas mieli za lechickich niziołków, których trzeba uczyć kultury ("Kulturkampf") stąd od lat stosowane są podwójne standardy w produkcji chemii gospodarczej, kosmetyków, żywności itp.na kraje byłych demoludów. Nie zdawałem sobie z tego sprawy zanim nie spotkałem na Alei Pracy we Wrocławiu gościa handlującego chemią przywożoną prosto z Niemiec. Skład chemiczny proszków, płynów, wybielaczy itp był przynajmniej o 1/3 zmieniony; mniej detergentów - są mniej skoncentrowane, rozcieńczane itp. Podobno to dlatego, iż Polacy jak pisała "Wybiórcza" przyzwyczajeni do gorszych PRL-owskich proszków sypią ich dalej do pralek więcej niż przewiduje instrukcja producenta.  Pewnie jest to jakieś wytłumaczenie, ale nie wydaje mi się, aby dotyczyła całej produkowanej w Polsce jak i  importowanej przez nasz kraj chemii gospodarczej.
Jedno jest pewne, Niemcy i producenci europejscy doskonale sobie zdają sprawę ze struktury społecznej, rozwarstwienia dochodowego czyli polskiego pseudo kapitalizmu. Wiedzą na ile stać polskiego Polaka-Szaraka więc wiadomym jest, iż lepiej sprzedać tańszy produkt, gorszej jakości, ale w większej ilości niż droższy, bardziej luksusowy. Ten syndrom gorszej jakości przekłada się też na większość produktów żywnościowych. W końcu wiadomo też, jakimi krajami są byłe skolonizowane, rozebrane i sprzedane za bezcen byłe kraje bloku wschodniego. I nikt tu z tą oceną się nie kryje, a poklepywanie  przez Angelę Merkel premier Szydło, jakim to jesteśmy wschodzącym tygrysem Europy nie zakryje skrzeczącej i piszczącej polskiej biedy, która z pocałowaniem ręki wzięła by połowę tego co dostają uchodźcy w Niemczech w ramach socjalu, ale nie zapominajmy, że i my na to ciężko pracujemy dokładając się naszym najbliższym sąsiadom do ich PKB.