czwartek, 2 lutego 2017

Niemiecka chemia na polski brud

 

 Od pewnego czasu spotykam we Wrocławiu rozlepione afisze pt. "Niemiecka chemia w dobrej cenie". Wymienione są tam różne proszki, płyny do prania itp. artykuły. Widocznie są to na tyle atrakcyjne cenowo produkty, iż akcję tą powtarza się raza na miesiąc lub dwa. Zastanawiam się nad filozofią i etyką tego, co stało się w naszym kraju. Likwidacja polskich marek to już fakt, wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego! Niewiele osób pamięta, a może się mylę Pollenę, Lechię, Celia, Miraculum, Loton, Inter-Fragrances, INCO-Veritas ciągle produkuje Ludwika., czy Ziołolek.
 

 Większość Polaków pewnie pamięta kultowego "Brutala", "Panią Walewską", czy produkowane w malutkich flakonikach perfumy  "Być może". Fakt, iż nasze matki i kobiety stały za tym w kolejkach było samo przez się znakiem na niebie, iż właśnie te marki miały swoją jakość i wzięcie. Ba pewnie, bo innych nie było, ale w tym "wesołym baraku" mówiło się od początku, że Polacy kosmetykami stoją. Później nastąpił planowany wcześniej w Moskwie wybuch polskiego sierpnia i narodziny "Solidarności", które jak to zwykle bywa wymknęły się polskim towarzyszom spod kontroli. I nastał nam od dawna oczekiwany przez lud pracujący miast i wsi kapitalizm.

Od początku nastawiono się na niszczenie wszystkiego, co mogłoby konkurować ze zdychającym kapitalistycznym rynkiem. Gdyby nie upadek żelaznej kurtyny pod dyktando genseków z Kremla, to tzw. turbokapitalizm nie miałby takiego poligonu doświadczalnego jak w krajach byłych demoludów. Ale o tym już pisałem.                                                                

Niemcy zawsze będą nas mieli za lechickich niziołków, których trzeba uczyć kultury ("Kulturkampf") stąd od lat stosowane są podwójne standardy w produkcji chemii gospodarczej, kosmetyków, żywności itp.na kraje byłych demoludów. Nie zdawałem sobie z tego sprawy zanim nie spotkałem na Alei Pracy we Wrocławiu gościa handlującego chemią przywożoną prosto z Niemiec. Skład chemiczny proszków, płynów, wybielaczy itp był przynajmniej o 1/3 zmieniony; mniej detergentów - są mniej skoncentrowane, rozcieńczane itp. Podobno to dlatego, iż Polacy jak pisała "Wybiórcza" przyzwyczajeni do gorszych PRL-owskich proszków sypią ich dalej do pralek więcej niż przewiduje instrukcja producenta.  Pewnie jest to jakieś wytłumaczenie, ale nie wydaje mi się, aby dotyczyła całej produkowanej w Polsce jak i  importowanej przez nasz kraj chemii gospodarczej.
Jedno jest pewne, Niemcy i producenci europejscy doskonale sobie zdają sprawę ze struktury społecznej, rozwarstwienia dochodowego czyli polskiego pseudo kapitalizmu. Wiedzą na ile stać polskiego Polaka-Szaraka więc wiadomym jest, iż lepiej sprzedać tańszy produkt, gorszej jakości, ale w większej ilości niż droższy, bardziej luksusowy. Ten syndrom gorszej jakości przekłada się też na większość produktów żywnościowych. W końcu wiadomo też, jakimi krajami są byłe skolonizowane, rozebrane i sprzedane za bezcen byłe kraje bloku wschodniego. I nikt tu z tą oceną się nie kryje, a poklepywanie  przez Angelę Merkel premier Szydło, jakim to jesteśmy wschodzącym tygrysem Europy nie zakryje skrzeczącej i piszczącej polskiej biedy, która z pocałowaniem ręki wzięła by połowę tego co dostają uchodźcy w Niemczech w ramach socjalu, ale nie zapominajmy, że i my na to ciężko pracujemy dokładając się naszym najbliższym sąsiadom do ich PKB.
                                                



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz