środa, 17 czerwca 2015

Recenzja: „Kim jest człowiek" Abraham Joshua Heschel

Od początku naszej cywilizacji zadają sobie to pytanie myśliciele i filozofowie. Każdy z nich na bazie tego zapytania stworzył własną szkołę filozoficznego dyskursu.
Abraham Joshua Heschel w bardzo przystępny sposób, omijając praktycznie meandry zawiłego filozoficznego języka wykłada nam „Kim jest człowiek?". Mimo, że książka liczy sobie niespełna dwieście stron, to zawiera bardzo ważny materiał serii jego wykładów wygłoszonych w maju 1963 roku na uniwersytecie stanfordzkim.

Ktokolwiek zaczyna od fundamentalnego pytania „Kim jest człowiek?", musi czuć na sobie wielką odpowiedzialnością i wykazać się ogromną erudycją, gdyż pytanie to stanowi jedno z opus magnum filozofii jako nauki. Pierwszym jej podstawowym pytaniem było pytanie o powstanie świata, o strukturę wszechświata czy poszukiwanie arche. Drugim siłą rzeczy musiało być pytanie o człowieka, o jego miejsce w porządku świata. O duszę i dbanie o nią, rozwijanie w sobie wszelkich cnót, by sprostać zadaniu jakie przypisuje sobie człowiek. Chce swoim życiem świadczyć o swoim człowieczeństwie, ale czy tak naprawdę wie, po co żyje, dlaczego pojawił się tu i teraz, wrzucony w odmęty czasu?

Wszystkie te fundamentalne pytania zadaje sobie Heschel, patrząc na człowieka i jego samowiedzę z perspektywy religijnej. Człowiek poszukujący, to człowiek wierzący, jeśli nie w Boga, to chociażby w siebie, bo pragnie dorównać bogom uznając swój żywot za rzecz świętą, za metafizyczną pauzę, w czasie której wykluł się z łona matki, poczęty w boskim akcie stworzenia. Ale do zrozumienia swojego miejsca w życiu, w świecie, a nawet w podstawowej komórce jaką jest rodzina potrzebna jest mu samowiedza o sobie.

To pierwsza praca, jaką człowiek powinien wykonać za życia, uważa Heschel, dojście do momentu, w którym jest w stanie odpowiedzieć na to egzystencjalno-ontologiczne zapytanie: Kim jestem? Źródłem cierpienia, czy rzeką radości? W którym miejscu zaczyna się moje człowieczeństwo? W momencie współodczuwania obecności drugiego człowieka, czy w momencie identyfikacji z całą ludzkością? Ale ta może błądzić, może wykazywać się okrucieństwem, czy w takim razie dalej stoję z nią w jednym szeregu?

Czas liczony od naszej ludzkiej ery, po narodzinach Chrystusa wymagał od człowieka odpowiedzi na to wielkie pytania: „Kim jestem, dokąd zmierzam, jaki jest mój cel?". Zanim filozofowie zdali sobie i nam to pytanie minęły ciemne odległe lata przed naszą erą. Jak się okazuje, żyły w nich niesamowicie rozwinięte cywilizacje, posiadające wiedzę i technikę często porównywaną z wiedzą nadprzyrodzoną przekazaną nam przez inną pozaziemską cywilizację. Człowiek swoją ekspansją zniszczył to. Jako uczłowieczone zwierzę okazał się bardziej destrukcyjny niż przewidywał Stwórca. Błądząc, popełniając błędy, powodował chaos wewnątrz siebie jak i na zewnątrz. Jego ścieżki dochodzenia prawdy o sobie, były kręte i ledwo widoczne. Ostatecznie XX wiek swoim nieludzkim ludobójstwem i okrucieństwem, wręcz samozagładą całkowicie zdezawuował to pytanie. Filozofia po Auschwitz nie była już tą samą filozofią. Ponownie budowana metafizyczna perspektywa, z której można by było rozpatrywać współczesnego człowieka, nie zostało odbudowana gubiąc się w meandrach współczesnego dyskursu.

Żyjemy jak pisze Heschel w czasach „bezrefleksyjnego samozadowolenia", gdzie fałszywe wzorce zachowania podsuwane przez media akceptowane są jako nasze własne. Gdzie w takim razie podziała się nasza własna świadomość, gdzie jest nasz instynkt, który podpowiadał nam kiedyś, czy idziemy niewłaściwą ścieżką?
Gdzie są wzorce przekazywane z pokolenia na pokolenie, gdzie jest nasza jaźń, gdzie wartościujące sądy świadczące o wrażliwości, także naszego sumienia? Gdzie zbłądził człowiek poszukujący odpowiedzi na te podstawowe pytania?

Byt materialny jest tylko jednym z aspektów naszej życiowej aktywności, sprowadzenie egzystencji
Ale z drugiej strony wie, że ten obraz został już w dużej mierze wypaczony.

Wiedza o człowieku wydaje się być systematycznie ograniczana, nauki humanistyczne stają się bezużyteczne, bo na ich bazie nie można nic wyprodukować. A przecież homo sapiens, to istota obdarzona głębią, poszukująca ciągle tajemnicy swojego bytu. Można ten niepokój wyciszyć, można człowieka sprowadzić do roli automatu wykonującego polecenia, ale nie można założyć, że nie przebudzi się z tego stanu i ponownie nie będzie pytać: „Kim jest człowiek?", „Kim ja jestem?" Bo przecież „nikt nie przeżyje naszego życia za nas, nikt nie pomyśli moich myśli za mnie, ani nie wyśni za mnie moich snów".

Stąd wysuwa Heschel myśl, że nieustannym stanem, który powinien doświadczać człowieka jest być przebudzonym, dążąc tym samym do samowiedzy, samopotwierdzenia własnej wartości, tu i teraz, w ramach perspektywy, w której religia i wiara są fundamentem, na którym budujemy wyjątkowość swojej egzystencji. Bo ona jest - jedna jedyna, jak człowiek, który jest istotą Jedyną i Niepowtarzalną.
do czynności zarabiania i kupowania stawia nas na na poziomie behawioralnym, a przecież jesteśmy obdarzeni życiem wewnętrznym, pragnieniem kreowania sensu i celu. W jedenastym wydaniu Encyklopedii Britannica definicja człowieka sprowadzona została do terminu: „Człowiek, to ktoś szukający najwyższego stopnia komfortu, przy najmniejszym możliwym zużyciu energii". Czy można w tym stwierdzeniu rozpoznać jeszcze człowieka? - pisze Heschel. I wątpi, w jego wykładzie pojawia się sceptycyzm, chociaż ciągle wierzy w obraz swojego człowieka; istotę myślącą, posiadającą wolną wolę, sumienie i współodczuwanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz