niedziela, 20 grudnia 2015

Recenzja: „Czas milczenia", Patrick Leight Fermor

Książki Fermora pisane są równym spokojnym rytmem serca z jakim napływają do nas myśli, refleksje, przemyślenia. Cała prawda o nas i naszym miejscu na ziemi. Nie przegadana, a wręcz ascetyczna jak japońska bibułka.
Tak ma się też z jego cienką objętościowo, ale myślowo wielką książką pt. „Czas milczenia" dotyczącą jego pobytu w benedyktyńskich klasztorach pustelniczych o bardzo restrykcyjnej klauzurze jeżeli chodzi o styl życia czy obcowanie ze światem zewnętrznym. Jego wspomnienia dotyczą najstarszych tego typu przybytków duchowego odosobnienia, tj. jak opactwo L'Abbaye de St. Wandrille de Fontenelle,którego historia sięga istnienia dwóch tajemniczych królestw na terenie obecnej Francji Neustrii i Austrazji czy Solesmes do la Grande Trappe, którego historia sięga XI wieku.
Oba te przybytki duchowego obcowania z boskością świata zamkniętego w klasztornych murach stały otworem przed ciekawością Fermora, ale to nie była ciekawość turysty tylko przechodnia, który rozpoczyna podróż w głąb siebie od nawiedzenia murów francuskich opactw benedyktyńskich. Mury te burzone, palone, równane z ziemią przez wojny, rewolucje, powstania odbudowywane przez kolejnych opatów stoją do dzisiaj. Ba one nie tylko stoją, lecz przede wszystkim przechowują w swoim środku ciągłość historii, której nie można zniszczyć ani wymazać z ludzkiej pamięci, dopóty dopóki istnieją na świecie ludzie nawiedzeni przez wiarę, pasję i przekonanie, iż religia, to nie umysłowe zniewolenie lecz duchowe okno poprzez które możemy komunikować się z tajemnicą boskiego i ludzkiego ładu, ciszy, spokoju i skupienia. To ona daje nam poczucie, iż coś po nas zastanie na tej ziemi. Niekoniecznie rodzina, dom, ale mogą to być klasztorne mury, zakonne cele, przepisywane rękopisy, studiowane traktaty i modlitwy i muzyka wnosząca w to kamienne królestwo dodatkowy język ascetycznej linii po jakiej pnie się do góry ludzki głos i rozmodlone słowa.

Fermor spędza w każdym z nich pewną ilość czasu, staje się ich szczególnym gościem, chłonie tą właśnie odrealnioną ciszę kontemplacji i skupienia. Bada każdy szczegół architektonicznego otoczenia, zgłębia ich niesamowitą historię pełną pułapek zgotowanych przez ludzi, podziwia upór z jakim reaktywowano je do życia, odkrywa nici jakimi związane były z zewnętrznym światem, dochodzi cierpliwie do początki nitki od której zaczęło się ich ziemskie istnienie i posłannictwo. Jego opowieść jest jasna, czytelna, unaocznia nam tylko te ornamenty i detale, które składają się  na ważne do całości obrazu szczegóły. Chłonie atmosferę, charyzmę tych miejsc czerpiąc z nich inspirację dla swoich dalszych poszukiwań. Jest ascetyczny w wyrażaniu podziwu, woli mówić o ich wielkości i ponadczasowości odwoływać się do konkretnych osób i związanych z nimi historii. Każde wypowiedziane w ich murach słowo nabiera innego zgoła mistycznego znaczenia. Klasztorne mury nie znoszą gadulstwa.

Był świadkiem ceremonii złożenia przez nowicjuszy pierwszych ślubów, uczestniczył w kazaniach, czytaniu poszczególnych modlitw i zbiorowych chóralnych śpiewach, żył przykazaniami benedyktyńskiej klauzury uodparniając się z czasem na wpływ doczesności zewnętrznego świata. Doświadczył tego czego doświadczają zakonnicy, częściowego oświecenia objawiającego się
wewnętrznym skupieniem, siłą odczuwania własnego wnętrza, tak jak doświadczali tego przed nim opaci, bracia zakonni. Zrozumiał, że niszczenie klasztorów szczególnie w czasie rewolucji francuskiej i czasów Napoleona miało na celu stworzenie „nowego człowieka" bezideowego ateistę wierzącego tylko w dobra materialne, postęp kosztem niszczenia naturalnego porządku świata, agresję na tradycję i otaczającą nas naturę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz