środa, 2 grudnia 2015

Dlaczego Polska jest Państwem opresyjnym?

Od kiedy pamiętam moja matka zawsze bała się pukania do drzwi? Wprost kurczyła się w sobie. Jako dziecko nie mogłem tego zrozumieć i pojąć. W wolnej socjalistycznej Polsce, gdzie wszyscy podobno byli równi przed prawem, a milicja obywatelska czuwała  nad bezpieczeństwem mieszkańców, na moją matkę pada blady strach? Dopiero po latach zrozumiałem, a może ciut wcześniej, że państwo jako instytucja jest wrogiem swojego obywatela.





Pamiętam jak nieżyjący już dzielnicowy za to, iż jeździłem bez karty rowerowej (bo często leżałem w szpitalach i sanatoriach i po prostu nie miałem jak przystąpić do egzaminu) spuszczał mi powietrze z opon i zabierał wentyle, które wówczas były na wagę złota. Gdy matka poszła się poskarżyć u jego przełożonego, to postraszono ją, że zabiorą jej ogród, (prawie pół hektara), bo nie był ogrodzony (nie stać nas na nie było!) Mimo, iż jeździłem po alejce, po zamkniętej przestrzeni tam i z powrotem, dzielnicowy dalej z dziką satysfakcją znęcał się nad moim rowerem. Prosty kmiot, który dorwał się do władzy, do jej najniższych szczebli był ważniejszy w naszej dzielnicy niż proboszcz i przewodniczący Rady Osiedlowej.



Pamiętam, w końcu zabrali nam ten ogród. Po prostu obywatel milicjant zaorał go, bo potrzebował kawałek pola, a w zamian dostaliśmy po wielu skargach do tzw. ludowych władz kawałek ziemi przy domu, który i tak po dwóch latach  zabrali nam pod zabudowę (lewe plany zrobiono dopiero po wybudowaniu tej samowolki (nabywcą był fryzjer, który strzygł całe osiedlowe "czerwone" (czytaj farbowane) bractwo. Ci sami sekretarze, przewodniczący, kierownicy referatów w 1980 roku zaraz wstąpili do "Solidarności" i pierwsi srali we własne socjalistyczne gniazdo, które wyniosło ich z pańszczyźnianego niebytu na stołki.
                     

                        

Dlaczego III RP. jest spadkobierczynią tego systemu społecznych interakcji, systemu represyjnego, w którym obywatel ma się czuć zagrożony, sprowadzony do roli przedmiotu czyli do stanu, w którym sam odbiera sobie prawo do człowieczeństwa i jakiegokolwiek "obywatelskości".

Już pierwszy sylwester we Wrocławiu unaocznił mi w jakim to pójdzie kierunku. Oto nowa władza obserwowała z trybun (zza stołów) rozbawiony miejski plebs zachłystujący się wolnością do picia, konsumowania, przykręcając mu systematycznie śrubę, ale tylko o tyle, żeby go zniechęcić do zadawania pytań, obserwowania tego, co robią "wybrani" przez nich światli lokalni przywódcy. I tak czas leciał, a władza, tak centralna jak i i ta lokalna coraz śmielej poczynały sobie na niwie nie-władzy, rozporządzeń, tworzenia zrębów "układu", którzy rządzi Wrocławiem od 26 lat. Wrośli w podglebie, wylali swoje fundamenty, okopali się w urzędach, spółkach i nic im zrobić nie możecie, obywatele miasta Wrocławia. Wszak na krytykę gęby wam zamkną jednym zdaniem: "Przecież na nas głosowaliście, tak czy nie?". I co odpowiecie? Tak, tak Panie, głosowałem za tobą więc ćwicz mnie podwyżkami, domiarami, podatkami lokalnymi! Ćwicz bom niegodzien dorosnąć ci do pięt! Boć ty wiesz, co ja poczciwina potrzebuję do szczęścia! Myśl za mnie, bom twój "rab" i nie wiem, co czynić z pieniędzmi, ze sobą, ze swoim czasem wolnym! Itp.



                                                                      

                                                                                    
 I tak to z grubsza wygląda! Opresyjna władza tworzy opresyjne państwo i jego struktury. W których wyżywa się do imentu z prostego ludu, no bo Oni są władza, a szczeble niżej kmioty, które nic nie rozumieją, nic nie potrafią, więc można je zmienić w "Mrówki Z", w "Biedronki", "Żabki"! ewentualnie w "Małpki" Express.  No bo czego potrzebuje "prostyj czeławiek" - rozumowali towarzysze -  napchać brzuch!. A jak się naje, to zachowuje się jak dziecko - nie wie co ma ze swoim szczęściem zrobić, siada więc przed ekranem i zanurza się w te odmęty kalumni, medialnego gówna, którym według niego obrzuca się władza - ta rządząca, z tą z opozycji! Nie wiąże tego ze swoją osobą, o nie, jego to nie dotyka...nie czuje się znieważany, obrażany i sprowadzany do skreślonego  X na karcie wyborczej!

Opresyjne państwo wraz z konsorcjami handlowymi od końca lat 90-tych systematycznie wzmaga swoją agresję wobec prostego człowieka, wpierw łowiąc go na wędkę kredytów, "pożyczek-chwilówek", promocji. Kiedy już złowiony wisi na przysłowiowym haczyku, wtedy podciąga się odrobinę wędkę - nie za dużo, żeby ofiary nie spłoszyć!
Wpierw sms-y z upomnieniem, potem przechodzimy pod dział windykacji, później etap wyroków i nakazów płatniczych, bez twojej obecności na rozprawach, bo po co! Przecież w tym bantustanie nigdy nie działało prawo "domniemania niewinności". Mój guru w tej materii Ryszard Kapuściński (wybaczyłem mu te kontakty z SB, bo wiem, że inaczej nie mógł by poznać świata, który wtedy żył między dwoma totalitaryzmami) napisał w 1982 roku tak:

W epoce bezprawia pułapki ustaw i dekretów są tak gęsto rozstawione, że codziennie (często o tym nie wiedząc, nie zdając sobie sprawy) wpadasz w jakąś pułapkę. To znaczy codziennie, chcąc nie chcąc, musisz naruszyć jakieś prawo. Chodzi bowiem o to, abyś stale żył w osłabiającym cię poczuciu winy. W ten sposób na widok władzy nawet na samą myśl o niej będziesz odczuwać strwożenie, lęk, pokorę.
W dodatku w twojej zdeformowanej, spokorniałej świadomości zacznie pojawiać się myśl, że być może, rzeczywiście jesteś winowajcą, a władza jakąś tam rację ma. Jeżeli władza dopuści się bezprawia, ludzie odnoszą się do tego bardziej tolerancyjnie, niż gdyby uczynił to człowiek prywatny.
Oto został aresztowany ktoś zupełnie niewinny. Wiemy, że jest niewinny, ale co najmniej raz, choćby przelotnie, pomyślimy: może rzeczywiście coś złego zrobił? Coś naruszył? Oficjalnie bezprawie żeruje na takich chwilach naszego zachowania i dezorganizacji (myślowej. przyp.mój)
 

                                                                                                                                                   
Oczywiście dotknąłem tematu powierzchownie, druga sprawa, że w takim pseudo ustroju, gdzie 95% ludzi goni za chlebem, za pracą, nikt nie ma czasu aby ogarnąć tą sytuację całościowo. Zmagamy się sami z bagażem wezwań do zapłaty, kar, mandatów, "nakazówek", gdzie firmy windykacyjne w majestacie prawa "piorą" pieniądze skupując długi obywateli i firm. Jedne od drugich. strasząc, nachodząc nas mieszkańców tego kraju w domach, firmach itp. I robią to Polacy, nie kosmici. Symulują inscenizacje wymuszając spłatę długów od bogu winnych emerytów p odszywając się pod ich rodzinny, krewnych  I to wszystko w majestacie prawa, gdzie lichwa jest usankcjonowana przez obowiązujące prawo. Co z tego, że ustawowo zmniejszono ich oprocentowanie, kiedy cała obudowa - wymuszanie płatności, bez orzekania sądowej winy, bez dociekania dlaczego do tego doszło jest na porządku dziennym!

Według prawa w Polsce, każdy jest złodziejem, przestępcą, każdy jest winny, albo będzie winny. Tak działające Państwo, działa na własną zgubę, od takiego Państwa odwraca się obywatel, nawet wtedy, kiedy trzeba bronić jego granic! I media wyszydzają później takie postawy, bo Oni są nietykalni, a my...?





                                       





Pytam,. co to za zwycięstwo PiS-u, gdzie tu idea "Solidarności", którą szafuje Morawiecki i Kukiz, jeżeli obywatel w XXI wieku, żeby udowodnić swoją niewinność musi odbierać sobie życie!
Dlaczego w Polsce państwo staje po stronie opresji, sankcjonuje je i angażuje w ten proceder swoje struktury? A dotyczy to, tych najbardziej bezradnych: emerytów i rencistów, ludzi starych!

Więcej przeczytacie o tym na stronie:  http://fundacja.lexnostra.pl/niezastraszeni/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz