czwartek, 17 grudnia 2015

Widzę codziennie gąski bejbinki i kaczorów McDonaldów

Wracam  codziennie dość późno z pracy, ale nie na tyle żeby nie załapać się na piątkowy przed wekeendowy widok młodych słoików, lemingów czy jak im tam, którzy mają zastąpić niedługo moje pokolenie. Obserwuję ich jak starają się być dorośli i samodzielni. Ale niestety ich zachowania są przewidywalne i powtarzalne. Najczęściej jakieś dziewięćdziesiąt procent z okładem siedzi nosem w smartfonach, tabletach, ze słuchawkami na uszach odizolowana od świata, od swoich kolegów czy znajomych. Oni są osobni, niby otwarci, ale tak naprawdę skupieni tylko  na sobie. 

                        
Pokolenie "spłaszczonych zwojów", któremu zwykle rodzice podsuwają wszystko pod nos, bo taki teraz trynd.Część oczywiście pracuje, ale nie odkłada kasy, nie inwestuje w siebie, tylko idzie na "balangę" albo do setek knajp, gdzie można się zabawić...do rana. A co przecież każde pokolenie ma swoje prawa i swój czas! Okey, nie mam nic przeciwko temu, sam balowałem, bajerowałem dziewczyny, ale w moich czasach mieliśmy ten swój czas podzielony - na czas nauki, wiedzy i doświadczenia i czas zabawy. Każdy z tych "czasów" miał swój rytm i swoje prawa i granice. I żadna połowa nie starała się naruszać terenu tej drugiej.

Teraz jest moda na chaos, pośpiech, wszystko ma być naraz i wszędzie! Ci młodzi ludzie w tym pędzie gubią słowa, przekręcają sens swoich wypowiedzi. Ich dyslekcja wynika z tego, iż nie przekazano im żadnej wiedzy oprócz takiej, żeby więcej mieć, kupować, konsumować, bo tak robią ich rodzice, przodkowie itp.Śmieciowe czasy podsuwają im coraz to nowe zachcenia i chęci posiadania, śmieciowa cywilizacja gadżetów i wszystkiego po "2.99"| lub "5 zł" wychowuje ich na armię "małych chińczyków", którzy mają bardzo przyziemne marzenia, gdzieś w jakimś newsletterze dostałem informację, że badani maturzyści podali jako największe marzenie "zarabianie ok. w tys złotych"? A co dalej, co z życiem, z poznawaniem świata, otoczenia, ludzi, co z wiedzą, której nie da się posiąść w szkółkach od okaleczonych życiowo nauczycieli,którzy sami mają kłopoty ze sobą, a co dopiero w przekazywaniu czegokolwiek.                                                          
                                   
Pamiętam moje nauczycielki, większość po rozwodzie, zobojętniałe, zastraszone,  nie mające na nic czasu, goniące od jednego zastępstwa do drugiego. Edukacja jak pamiętam od zawsze była zaniedbana, ponieważ państwo totalitarne nie potrzebuje oświeconych, mądrych ludzi, ba ono tak naprawdę nie potrzebuje obywateli, tylko posłusznych oddanych mu niewolników. Ludzi chodzących po wyznaczonej linii, ludzi potakujących i biernych! Młodzi ludzie niby mówią, że są wolni, bo mogą wyjeżdżać, przemieszczać się po świecie, ale z drugiej strony są zniewoleni i wciągnięci przez opresyjny system w tryby. Traktują wszystkie zło i niedogodności jako coś co towarzyszy ludzkiemu życiu na ziemi, a za jedyne lekarstwo na to nie uważają że jest to współpraca i odbudowa wspólnoty lecz indywidualne "dorabianie się" i zamykanie na otoczonych murem i strażnikami osiedlach. Od początku się dzielą we własnej grupie pokoleniowej i uzupełniają łańcuch matrixu, którego stają się bierną częścią. Oczywiście nie wszyscy, są wąskie grupy kontestujące ten układ, ale nic nie znaczą, bo są rozproszone i słabe. Niby pojawiają się strony piszące o zagrożeniach, o nadmiernej konsumpcji i eksploatacji świata, otoczenia itp. Ale to trafia do nielicznych, większość myśli, "a co tam, raz się żyje, co mam sobie żałować" , przecież ciężko pracuję, dlaczego mam sobie czegoś odmawiać"
                               
Młodzi niewolnicy, których nazwałem tu bejbinkami i kaczorami McDonaldami, to Pokolenie, które Matrix lubi najbardziej! Gdyby nie one umarłby z kretesem, ale czekał cierpliwie, aż pokolenia lat 70-80-tych wyczerpią swój potencjał i oddadzą pole młodszym. To oni wierzą w Wikipedię, Twitter, Facebook, aplikacje, GPS, selfie, chipy, dotykowe karty płatnicze  itp.


Upadek cywilizacji wiedzy trwał od połowy lat 70-tych. Pamiętam jak za Gierka już eksperymentowano z edukacją; skreślono logikę i łacinę z liceów, tworzono tzw. licea humanistyczne, gdzie ograniczano zajęcia z
matematyki, fizyki, chemii, a lekcje praktyczno-techniczne polegały na robieniu samolotów z balsy i na papieroplastyce, a nie na omawianiu np. zdobyczy techniki, wynalazków czy możliwości opatentowania swoich projektów. Państwo wiedziało lepiej, czego chce moje pokolenie. Aparat urzędniczy dławił naszą indywidualność.                                                         
   Moje nieobecności były ucieczką z systemu, z PRL-owskiego Matrixa. Jestem nielicznym z mojego rocznika, który był wolny od tzw. presji edukacyjnej, począwszy od mojej matki, aż po nauczycieli. Przyzwyczaiłem ich do swojego myślenia i wierszy, którymi "zaliczałem" kolejne przedmioty. Ci co mnie znają wiedzą, że mówię prawdę. Miałem "tróje", ale rozwijałem wyobraźnię, chłonąłem sztukę, muzykę, wolność. Jeździłem na konkursy, moje wiersze wisiały przez jakiś czas na tablicy przez sekretariatem w "Czwórce" (np. słynna "Pomywaczka z baru Metalowiec", jako przejaw poezji społecznie zaangażowanej. A to, że krytykował i wyśmiewał socjalne realia tego jakoś nie zauważono?). Nikt mi nic nie podpowiadał, sam uczyłem się na błędach. Fakt zapłaciłem cenę, kilku lat "odsiadki" w tej samej klasie, bo to była kara za negowanie systemu. Miała mnie wychować w karności i posłuszeństwie. Uciekałem "w chorobę", na co tak naprawdę nabrali się wszyscy, razem z moją rodzicielką. Fakt miałem rozszczep kręgosłupa i związaną z tym małopłytkowość, miewałem krwotoki z nosa, ale hola nie było to śmiertelne: biegałem, grałem w gałę, jeździłem na rowerze, chodziłem po górach, zakochiwałem się w Ewach, Basiach, Gosiach...Wiedziałem, że wygrała będzie po mojej stronie, że ten przedłużany czas w szkolnej ławce nie jest stracony. Ale za to miałem czas na czytanie;pochłaniałem książki, kupowałem, gromadziłem moją wiedzę, tą w głowie też. Wiedziałem, że głupota i tak jest górą, udowadniali mi to moi nauczyciele, sąsiedzi, urzędnicy itp. Ale to oni przegrali, nie ja!
                                                                                              


                                     

Myślę sobie, że koniec naszego myślącego świata odbędzie się w McDonaldzie przy Big Macu, Shake, w KFC przy śmieciowym "kubełku", przy ogłuszającej muzyce sączącej się prosto do uszu tych młodych następców mojego pokolenia. Ich nie obchodzi jakość, tylko ilość i cena! Musi być dużo, za najniższą cenę, musi być modnie, żeby nawet wyszła z tego karykatura to i tak uważają, że warto zapłacić taką cenę, żeby się nie wyłamać z pokoleniowego szpanu, z paczki. I dlatego zgadzają się na taką właśnie rzeczywistość, bezideową, nieetyczną (gdzie wszystko łącznie z ciałem i własną twarzą jest towarem), głośną, chaotyczną, życie bez celu, chyba, żeby była nim jeszcze większa konsumpcja, kupowanie, płacenie, celebracja karty płatniczej, z której banksterzy zrobili rodzaj ludycznej hostii noszonej przy sobie.
                                                                    
                                 

Nie chcę, żebyście odebrali mój tekst jako moje osobiste wywyższenie, każde pokolenie i tak musi się uczyć na własnych błędach, tylko myśmy mieli na to dużo czasu, a teraz ta sama wartość czasowa skróciła się w pokoleniowej świadomości pojmowania czasu według mnie  o połowę. I o tą połowę właśnie idzie gra. Wie o tym Matrix produkując coraz więcej gadżetów, zabawek, kreskówek, komiksów gier, wie, że nie można pozwolić lemingom i słoikom oderwać się od otaczającej rzeczywistości, bo nie daj bóg przejrzą na oczy, dostrzegą bezsens, nicość swojego dotychczasowej egzystencji? I co wówczas?
                                                                                            

                                                         
                                                                            
                            

Telefon, odtwarzacz mp3, słuchawki, klucz usb, długopisy, aparat, myszka, kable od aparatu, ładowarka i wiele innych.
Wówczas wybuchnie wojna ludzi przeciw systemowi, który mimo to, iż otacza nas szczelnie wymieniając np. liczniki  na tzw. "mądre", które nas podliczą, sprawdzą, określą nasz profil konsumencki, (Przeczytajcie: Licznik prądu, czyli jak elektrownie zamienią się w "wielkiego brata: (Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,16059676,Licznik_pradu__czyli_jak_elektrownie_zamienia_sie.html#ixzz3uZtYXvhn)
komórki z GPS, które nas zlokalizują, sieć internetową, która nas rozpozna i zidentyfikuje nasze zainteresowania i potrzeby, rząd, który da nam, podwyżkę "najniższej pensji" abyśmy dalej pozostawali bierni, bo mamy ciut więcej sztucznej papierowej waluty nie mającej żadnego pokrycia w kruszcu, bo zabierają nam, to co ciężko zarobiliśmy.
                                                               

Zauważyliście jak regularnie, co roku system podwyższa ceny, bo musi się pożywić: państwo podatki, administracja opłaty lokalne, spółki miejskie itp. Oni nie myślą o oszczędnościach, tańszym zarządzaniu podległymi im urzędami, przyzwyczaili się do wyciągania ręki do Twojej, Mojej, Naszej kieszeni. I to jest Matrix, z jednej strony pozwała ci łaskawie skończyć szkołę (wolna wola), iść albo nie na studia (twoja wola), założyć lub nie firmę (wolna wola), da ci pracę (jak się uda), ale zaraz wyciąga rękę pod groźbą nakazu po twoje pieniądze - podatki, Vaty, akcyzy, cła, opłaty lokalne itp. Bo ten pasożyt jest implementowany nam od urodzenia. Państwo nigdy mi nie pomogło, to moja matka, moja rodzina mi pomagała i ludzie, ale nie Państwo. I właśnie tego nie rozumieją młode lemingi. Stąd jedyną naszą bronią jest odbudowanie wspólnoty rodzinnej, pokoleniowej, sąsiedzkiej, narodowej i działanie razem!. Stąd taki wrzask Matrixu! Bo kto, jak nie daj bóg niewolnik się obudzi  będzie ich utrzymywał?

                                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz