czwartek, 20 listopada 2014

Moje ostatnie refleksje, w tym powyborcze

Właśnie mija listopad, miesiąc szczególny, gdzie przeplatają się ze sobą rzeczy mocno zo ze sobą związane - wspomnienia zmarłych i Dzień Niepodległości. Oba powiązane więzami krwi jaką przelać musieli niejednokrotnie nasi bliscy, przodkowie, po to byśmy mogli powiedzieć, mimo wszystkich minusów i trudności, że "Żyjemy w Wolnym Kraju". Oczywiście każdy mierze własną wolność swoją miarą; według jej przeczucia, potrzeb wewnętrznych i świadomości bycia, tu i teraz, w świecie. Każda rzeczywistość, tak kreowana przez media i ta, którą my widzimy i czujemy różni się diametralnie od siebie.
Przynosi nam "szumy, zlepy i ciągi" jak pisał Białoszewski, z których powinniśmy teoretycznie wyłowić własną prawdę, odczuwaną jako egzystencjalny ból, a nawet traumę. Nikt nie został bowiem uwolniony od refleksji nad sobą i swoim  życiem, choćbyś nie wiem ile miał kasy, to i tak zmuszony jesteś do myślenia, wyciągania wniosków! Ci, co mówią, że nie myślą, myślą w dwójnasób, bo myślenie  "o niemyśleniu" jest jakby czynnością podwójną  i w tym tkwi cały paradoks tej sytuacji. Ale wracając do meritum.                                      


Siedząc przy stoliku w tzw. "okręgu wyborczym" zorganizowanym w szkole, zobaczyłem jak ludzie w Polsce "nie myśląc" podejmują decyzje, które przewracają ich życie do góry nogami. Wchodzi rodzina: babcia seniorka, ojciec, mama i córka. Patrzy im nawet inteligentnie spod oczu, szukają zdziwieni jakiejś wiedzy na wywieszonych listach, o kandydatach, w końcu młoda zniecierpliwiona mówi: "Dobra, głosujemy na Baśkę Z., bo to wiecie, zona byłem Prezydenta", a co ona zrobiła pyta babcia: "Nie wiem, odpowiada młoda dziewczyna, chyba nic takiego skoro dalej jest w Radzie", "Dobra to głosujemy na nią", ucina ojciec, i wszyscy głosują na Baśkę! Myślę, że to był wzorcowy przykład tego, jaką indolencją i niewiedzą nie tylko polityczną, ale umysłową dysponują Polacy, i to reprezentowani tu wielopokoleniowo.

"Polska Matnia" polega na tym, że ludzie nie mają czasu, ochoty, ani wiedzy - jak to robić - sprawdzać kandydatów na radnych czy posłów! Jest im wszystko jedno, ale później plują na forach, kłócą się sami ze sobą, że przecież coś mogli, ale tak naprawdę, to od nich nic nie zależy. I tu mamy do czynienia z faktem nie społecznym czy obywatelskim, lecz psychiatrycznym! Bo co to znaczy? Tłumacząc to na nasze, można powiedzieć tak:  Pójdę na Wybory, bo to wypada, i wszyscy mówią, że trzeba iść! Jak skreślę, to i tak go wybiorą, bo taka jest ordynacja, a jak nie skreślę, to i tak mogą mnie wyręczyć, nic nie wiem więc skreślam wszystkich", albo jak ksiądz każe, albo jak mówi telewizja".

Wybory to nic innego, jak mini poligon tego, w jaki sposób podejmujemy decyzje, w tym, te życiowe! I okazuje się, że jako Polacy jesteśmy bezwolną masą krytyczną, bezrefleksyjną, częściowo nie potrafiącą przetworzyć w swoim umyśle, tych wszystkich faktów czy nawet artefaktów, na temat klasy politycznej, którą wybieramy, albo chcemy wybrać! Wypływa to z dwóch przesłanek:
- wszyscy są zapracowani, nie mają czasu na nic, oprócz pracy, płacenia rachunków,  gotowania, sprzątania, prania, nie potrafili przyswoić sobie żadnych innych czynności, a pardon - jeszcze słynne "zakupki", chodzenie po galeriach itp.
- druga, są leniwi, ospali psychicznie, zestresowani, znerwicowani, gubią części składowe otaczającego ich realu i nie potrafią ich poskładać, fakt, w ich czasach nie było lego, tylko p. Słodowy i "Zrób to Sam". Tu mówię o pięćdziesięciolatkach. Starsi, a większość to ludzie w drugim dopiero pokoleniu "miastowi", nie nauczyli się poruszać w przestrzeni miejskiej, boją się wyjść poza pewną ustanowioną przed siebie linię graniczną", a tą linią jest np. "rodzina" i wszystko wokół niej skupione. To nic, że nasze Wybory szkodzą  naszej rodzinie, trudno jak mówi moja sąsiadka: Bóg tak chciał".
 

 No właśnie, mimo wszystko to dobre pytanie, bo to w szerokim planie egzystencjalnym znaczy, "jestem małym człowiekiem, nic nie mogę, pojawiłem się na tym świecie nieświadomy go, i w związku z tym zdaję się na Boga, siłę wyższą. Na tym etapie też "prosty człowiek" przyporządkowuje Boga władzy,w związku z tym świecką władzę, też traktuje jako niezależną od niego, wywodzącą się z Boskiego nakazu, stąd zauważcie pochodzi  taka czołobitność w stosunku do tzw. rządowych wizyt w terenie. Te oficjalne powitania, wieńce, nie zawsze laurowe, te wstęgi, dywany itp. Okazuje się, że Władza Świecka ma coś  w sobie dla ludzi z sacrum. Jest to konotacja nie do zmiany, no bo zawsze będzie ktoś rządził - jak nie ten, to tamten. I to jest ta nasza polska chłopska filozofia, która ciąży nad tym krajem, spychając go z drogi rozwoju, na ścieżki zastoju! I to zastoju społecznego, ba "stary" np, pięćdziesięciolatek nie chce już zmian, on dryfuje ku spokojnej emeryturce, a że dostanie figę z makiem" albo bez maku, w to jeszcze nie wierzy! Myśli, że to takie chichimichi! A młodzi, myślą, że jeszcze nie czas na myślenie, bo trzeba się zabawić, później się pomyśli!

Może w tej konkluzji tkwi sedno naszej "Polskiej Matni", że dlatego nie potrafiliśmy odesłać "komuszków" z SDRP i SLD na śmietnik historii, może to dlatego Palikot mógł hasać na naszych oczach ośmieszając politykę i nasze Wybory, może dlatego "afery taśmowe" odłożone na półkę, za chwilę pożółkną, a serwery PKW trafią za moment do Muzeum Naszej Historii Współczesnej. Bo wszyscy umywają od tego ręce, rodzina Piłatów, w Polsce jest jedną z największych społeczności, później idą Judasze (ja nie mam tego nawet w drzwiach), a na końcu kapusie i donosiciele. Wszak Pawka Morozow ma wielu cichych wielbicielu w  III RP.

A więc drodzy Rodacy, może jednak warto czasem zbierając z wnukami kasztany i żołędzie w parku, czy siedząc przy rodzinnej herbatce zadać sobie pytanie: "Gdzie jestem, co ja tu robię, i dokąd idę" I że ten cały cyrk wyborczy to dla mnie jest, dla mojej rodziny i jeśli później przez 4 kolejne lata płaci się za spektakl, to warto wybrać cyrkowców z dyplomami, ale nie tymi marcowymi, tylko tymi ze szkoły np. Koźmińskiego czy UJ-tu! Czy to coś pomoże, nie wiem, ale trzeba próbować!

                                                                   



A ja idę 30 listopada z całą rodzynką wybrać na Prezydenta miasta Wrocławia, kobietę, panią Mirosławę Stachowiak-Różecką! Czas na zmiany - Zima Wasza - wiosna nasza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz