środa, 4 marca 2015

Darmowy podręcznik ma "produkować" przeciętniaków bez ambicji!

Sprawa dotycząca podręczników to sprawa, która kompletnie wymknęła się z rąk nauczycielom, wydawcom i autorom. Została na oczach ślepych mas upolityczniona przez Giertycha, potem wykorzystał ją do swoich wyborczych celów Tusk. Środowisko wydawców, jak wszystkie, w tym Państwie w likwidacji zwanym inaczej "kupą śmiechu i kamieni" gremia jest ze sobą skłócone: skonsolidowane duże firmy dyktują warunki na rynku, średnie i małe walczą o przetrwanie. Używano technik i standardów zapożyczonych u tych wiodących; ciągłe uzupełnienia, zmiany szaty graficznej, dodrukowanie jakiegoś rozdziału skutkowało podniesioną ceną i bezpardonową " walką o szkoły". Wszyscy dookoła  narzekali, ale tolerowano taką patologiczną sytuację, bo wszyscy jakoś na niej zarabiali. Nikt nie myślał, że to może skutkować w przyszłości tym, iż ktoś będzie chciał to wykorzystać do swoich politycznych celów.

Sprawę podręczników podnosiła prasa, cyfrowe media. Przewijał się w tych publikacjach praktycznie jeden wątek: sprzedaż podręczników w szkołach przez wydawców, co skutkowało naruszeniem prawa. Co prawda wiele z tych spraw, o których donosili i  pisali księgarze prokuratury rejonowe w danych miastach po prostu umarzały pisząc na odwrocie, iż  są to "czyny o znikomej szkodliwości społecznej". Próbowano w latach 2007- 2009 spotykać się z wydawcami, także z sekcją edukacyjną, ale wtedy obie strony nie mogły się dogadać, a wydawcy wręcz okopali się na swoich pozycjach. W końcu poskutkowało to tym, iż proceder bezpośredniej sprzedaży zmalał w skali kraju, ale tzw. dodruki i pseudo nowe wydania podręczników kwitły, sprzyjały temu ciągłe zmiany podstawy programowej przez MEN.

W końcu któryś z doradców Tuska, mówi się o panu Sienkiewiczu wpadł na iście populistyczny pomysł: Nie mogąc podwyższyć najniższych wynagrodzeń, nie mogąc zlikwidować umów śmieciowych - dajmy bydłu coś darmowego jak promocje w Biedronce - darmowy podręcznik. Pewnie nikt  nie powie nie, każdy rodzic, który musi wydać kilkaset złotych na wyposażenie szkolne jednego dziecka przywita to jako nadzwyczajny prezent od kogo? Od Państwa, Rządu, wszak każdy po cichu myśli, żeby to Państwo, niechby najsłabsze, opiekowało się nami do końca naszych dni! Każdy Polak uwielbia jak mu Państwo daje, ale żeby dać musi wpierw zabrać, ba, zrabować w biały dzień, z naszych kieszeni, pasków za naliczoną pensją, a na dodatek jak na ironię wmawia nam, że te bieda emerytury to nasza wina, bo nie oszczędzamy na swoje własne dożycie, z drugiej strony wmawiając nam dyrdymały o solidarności społecznej!

Mamy teraz deflację ponad 1%, ale pamiętam jak prześcigano się jeszcze parę lat temu w podwyżkach cen, szczególnie na jedzenie, czyli podstawowy komponent wydatków statystycznego POlaka-Szaraka. Państwo nie zrobiło nic, podniesiono nawet Vat, bo sypał się budżet zbudowany na zinstytucjonalizowanym złodziejstwie! Każdy mówił o braku kasy, a z drugiej przydzialon sobie nagrody, odprawy, synekury w zarządach spółek spychając ogół społeczeństwa w dysfunkcyjną biedę! Bo bieda dzisiaj, a ta sprzed 10 -15 lat ma inne zupełnie inne oblicze. Kupić autko za 2 tys, to jak kupić chleb w Żabce. Władza ciągle na tym opiera zamożność Polaków! Stać ich na autko, benzynę, akcyzę, VAT, ubezpieczenie, to znaczy, że mają kasę.

No i tak darmowy podręcznik ma uratować wydrenowany budżet tych 15 mln Polaków, którzy nie mając żadnych oszczędności żyją z dnia na dzień; raz się uda nie wziąć lichwiarskiej pożyczki w Providencie czy SKOK, innym razem nie. Wprowadzano go po łebkach, terminy goniły, konsultacje odbyto też po łebkach, miażdżącą analizę rządowego Biura Legislacyjnego wrzucono do kosza. Co tak Tusk będzie się oglądał na plebs, On tu rozdaje karty, On tu rządzi we własnym podwórku! Wara mi od darmowego...

W pierwszym roku jeszcze nikt dotkliwie nie odczuł wprowadzenia jego skutków! W globalnych planach finansowych Państwa rynek podręczników czy rynek książki warto 2.6 mld złotych nie liczy się, tak jak sytuacja 10 -15 tys księgarzy, wydawców, autorów i ich rodzin. Stąd też ukułem termin soft dyktatury, gdzie nikt nie respektuje tego, co chce społeczeństwo. Zauważcie, iż żaden ze społecznych  projektów nie wszedł na ścieżkę legislacyjną! Bo co tam znaczy poświęcenie kilkunastu tysięcy ludzi dla słupka poparcia społecznego dla Peło!

Obecna miażdżąca ocena projektu Darmowego Podręcznika przez nauczycieli -patrz artykuł  http://www4.rp.pl/artykul/1183197-Polityczna-poprawnosc-wazniejsza-niz-rachunki.html, to reakcja spóźniona ale potrzebna. Okazuje się bowiem, że Państwo Polskie będzie wychowywać na tej darmowej bazie - pokolenie przeciętniaków, niczym się nie wyróżniających, bez ambicji. Po prostu szarą masę potrzebną zagranicznym koncernom i rodzimemu biznesowi?! Trudniej będzie wybić się jednostkom twórczym, niezależnym, którym na przykład rodzice poświęcają więcej czasu. W tak zhomogenizowanej grupie przepadną jednostki dla których ciepła woda w kranie, tanie śmieciowe jedzenie z Biedronki lub Żabki, kablówka oraz internet to za mało żeby zaistnieć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz