wtorek, 31 marca 2015

Indyk wiedział, nie powiedział!1

 
  
Od lat mamy w Polsce do czynienia z dwubiegunowością społeczną i polityczną. Ale od czasu, kiedy to Lech Kaczyński z małżonką  został zgładzony w wyniku wybuchu samolotu Tu 154M, wraz  z gośćmi zaproszonymi na pokład, choroba ta przybrała na sile. Nieleczona powoduje nieodwracalne zmiany, ale lekarze jakoś nie śpieszą się z aplikacją terapii. Za lekarzy uważam elity intelektualne, naukowe a także dziennikarzy prasowych, radiowych i telewizyjnych. Te dwie siły dysponujące bardzo mocnym zestawem lekarstw:  autorytetem, mądrością, wiedzą, umiejętnością przekazu do dzisiaj nie zrobiły nic by spróbować powalczyć z tą dziwną chorobą, którą wczoraj na rozdaniu "Wiktorów" Stefan Bratkowski zwany Frasobliwym nazwał  "Podziałem na Społeczeństwo, które trzeba przeciągnąć na naszą stronę". Zapamiętajcie: przeciągnąć czyli nie przekonać, nie wysłuchać ich racji, bo on, od razu a priori zakłada, że jest tylko Jego Racja, Ich Racja. My nie mamy prawa do innej racji, bo Oni mówią, że Ona jest z gruntu fałszywa, bo mija się z Ich racją!

Ta ich Racja, jest oficjalna, salonowa, wypływa z głębokiego intelektualnego namysłu nad POlską, jest pozłacana, cała w świetlnych refleksach niczym błyskotka dla podbitego ciemnego ludu. Taki rodzaj fartuszka dla Piętaszków mających skrywać ich umysłowe braki, ogólną tępotę, ograniczenia i brak elitarnej pardon elementarnej ogłady. Wczoraj Oni w świetle reflektorów, w kapiących od pozłoty salach Zamku Królewskiego w majestatycznie uniesionymi głowami do pozłoty, pewni siebie, fakt to elita mówili maluczkim przed plazmowymi ekranikami, że kiedy już scalą tą smoleńską  (w dopowiedzeniu) "ciemnotę", to będzie jak zawsze i do końca życia, ich życia. Bo to Ich życie ma sens, to ono wyznacza trendy, szlaki, a my to ten bacutil, tylko dekoracja dla Ichniej mądrej, salonowej egzystencji.

                         


Elity w Polsce miały wiele za kołnierzem, często nie wytrzymywały presji czasów, podzielone na koterie, skłócone, szkodziły sobie, a zarazem Rzeczypospolitej. Ale były też dni chwały, były zrywy i ofiary, w imię dobra Ojczyzny. TO DOBRO BYŁO CZĘSTO WARTOŚCIĄ NADRZĘDNĄ! Ale nawet na emigracji podziały między frakcjami, koteriami, salonami były ogromne. Wystarczy poczytać pamiętniki np. Władysława Mickiewicza. Nic nas nie nauczyła historia mamy w sobie jakiś genetyczny feler, który powoduje jak helikobacter stan zapalny, chodzimy z tym niepomni nauk i doświadczenia przeszłości.


  Elity po 89 miał swoje 5 minut, a my zachłyśnięci para wolnością czytaliśmy każde ich słowo czy artykuł. Wszyscy Polacy zamiast pilnować zdobyczy, przeprowadzić dekomunizację (wmawiano nam, że nic takiego nie było, że był tylko polski nierealny socjalizm, ale nikt nie wiązał tego z mentalnością tylko polityką), oczyścić szeregi wywiadu i kontrwywiadu, zlikwidować WSI, odciąć się od KGB-owskiej pępowiny, myśleli o kasie, o biznesie, nie łącząc tego w całość, nie myśląc dalekosiężnie, lecz najwyżej do 30 każdego miesiąca. Bezrobocie, zamykanie zakładów pracy, likwidacja przemysłu, wiązanie końca z końcem absorbowało nas na tyle, że nikt nie patrzył władzy i  elitom na ręce! Każdy okłamywał się w myślach, że przecież to Nasi, to jak by mogli nas Wykiwać!? Owszem kaska lepiła się wielu do rąk, ale media, prasa podobno stały na straży: Nie", "Wprost", Polityka", "Tygodnik Powszechny", Tygodnik Solidarność" no i nasza "Wyborcza" donosiły o przekrętach, wiele udało się wykryć, części zapobiec, ale wpadały płotki, czasem Rywin, ale mocodawcy, zleceniodawcy byli nieuchwytni jak Batman. I jakoś się żyło w naszym Gotham City; ludzie wprowadzali rozgraniczenia: tu ja, moja rodzina, tam władza, a tam jeszcze mafia - linie demarkacyjne zdawały się być nieprzekraczalne.

A elity usypiały, okadzały, przekonywały, jak trzeba, to wbijały do tych zakutych łbów przed ekranikiem ćwierć prawdy, pół prawdy, gów....prawdy. I ubolewały na salonach (Bogdan Z.), że muszą rządzić tym ciemnym motłochem, bo te prawdziwe jak nic elity wyrżnął wraży wróg...


                                                            A tu Wielkanocny akcent


No i co tu robić: jakie stado  taki pasterz, jakie barany, takie postrzyżyny?

Elity w międzyczasie zaakceptowały cały ten układ sił na politycznej scenie obrotowej! Zawsze wyczuwały na odległość, kto ma władzę, kto daje kasę, kto namaszcza, komu trzeba się ukłonić na salonie, a z kim nawiązać konwersację! Władza czy to PRL-owska, czy III RP  potrafiła "dzielić" i rządzić", ta ciągłość pomimo paradoksalnej opozycyjności jest fenomenem bloku wschodniego, stąd aż ciśnie się na usta pytanie: Czy aby na pewno tą transformację przeprowadziliśmy my, czy też Oni, czy mur upadł, bo zwalili go ludzie czy wcześniej już zaplanowano rozbiórkę demoludów? Bo były de mode

Media całkowicie przyjęły na siebie rolę tuby i rólkę "Papugi". Elity intelektualne zapraszane w ramach autorytetów mówiły co im ślina przyniosła albo klakier podszepnął, były synekury, stanowiska, umowy o dzieła, niektóre nawet wielotomowe. Każda ze stron była zadowolona. Czasem ktoś głośniej coś powiedział, ale loża go zakrzyczała (prof. Kalajber, prof. Samsonowicz, prof. Modzelewski), o trupieniu wiedzy uniwersyteckiej, o turpistycznych profesorskich synekurach, ale ogólnie nic się nie stało, nic nie zagroziło scementowanemu konsensusowi. "Tu jest Polska " słyszę w odpowiedzi na moje pytania? Tu się inaczej nie da! Stąd można tylko wyjechać! Bo wie Pan: "Indyk wie, ale nie powie"....




1. Jest też inne popularniejsze powiedzenie:  "Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ucięli"

PS.
Z tym ucinaniem też jest coś na rzeczy, bo jak już nawet ktoś się wyrwie przed szereg, to i tak znajdą się tacy, co utną sprawie głowę. Dlatego pozwolę sobie nie zgodzić się z obiegowym powiedzeniem" Łże elity"! One czy Oni doskonale wiedzą, co mówią, jak mówią, kiedy mówią i do kogo mówią! To nie jest łgarstwo, to jest czysta wyrachowana kalkulacja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz