niedziela, 9 sierpnia 2015

Recenzja: Edukacja (w) polityce. Polityka (w) edukacji, Bogusław Śliwerski

Pedagogika i edukacja zostały jeszcze w latach siedemdziesiątych upolitycznione i  poddane ideologizacji. Praktycznie nic się w tej materii nie zmieniło. Edukacja pd początku transformacji jest polityczny zakładnikiem każdej z rządzących partii. Mamy oto sytuację w której dyrektor szkoły staje się urzędnikiem realizującym program edukacji zatwierdzony przez dany rząd, a nauczyciel z charyzmatycznego mistrza, staje się państwowym sprzedawcą wiedzy.
Książka prof. Bogusława Śliwerskiego o zobowiązującym podtytule: „Inspiracje do badań polityki oświatowej", stawia co chwila przed nami  odważne pytania: Co to jest polityka oświatowa i jak należy ją rozumieć? Czym jest współczesna szkoła, czym nauczanie, kim jest nauczyciel, pedagog, dyrektor szkoły? W jakim stopniu Rada Rodziców jako ciało społeczne może skutecznie współpracować ze szkołą, domagać się od niej fundamentalnych rzeczy: rozwoju osobistego swojego dziecka oddanego w zastaw państwowej instytucji, a także sprawozdania z tego, co w ramach tej misji szkoła zrobiła.

Statystycznie mówiąc decydenci, media publiczne powtarzają od lat tą samą piosenkę, że robią wszystko by nasze dzieci otrzymały dobre wykształcenie w ramach zapisanej w ustawie równorzędnej dla wszystkich dostępności do edukacji. Jak się potem okazuje, co innego litera prawa, a co innego polityka oświatowa realizowana przez upartyjniony aparat urzędniczy. Nikt nie nie kieruje się dobrem ucznia lecz realizuje  ściśle określoną linię rządzącej partii. Tak jest o lat. Była szansa, że za rządów AWS i Mirosława Handke sytuacja ulegnie zmianie, a oświata poddana zostanie decentralizacji i przy okazji pozbędzie się politycznego gorsetu. Niestety SLD powróciła do starych sprawdzonych praktyk rodem z PRL: Teraz My...

Książka prof. Śliwerskiego jest otwartym memorandum na rzecz powrotu do normalności i idei oświeceniowej, w której dobro ucznia i jego osobisty rozwój jest nadrzędny w stosunku obowiązujących rządów. Ponieważ to nowe otwarte i wolne pokolenie będzie budowało przyszłość Polski, będzie stanowiło o tym, iż Polska dołączy w Europie do krajów współdecydujących o przyszłości naszego kontynentu.
Niestety zrobiono generalnie krok w tył realizując linię rządzącej partii, korumpując władze oświatowe, dyrektorów szkół. Wróciliśmy do ręcznego gabinetowego sterowania polityką oświatową. Nauczyciele i uczniowie poddawani ciągłym eksperymentom w ramach zmian podstawy programowej tańczą jak kukiełki, a zadowoleni z siebie kuratorzy i samorządy ślą raporty ile to zaoszczędzili na edukacji. Od lat się mówi o tym, że subwencja oświatowa jest źle oszacowana i źle wydawana, ale to głos wołającego na puszczy. Urzędnik wie lepiej, nie po to go postawiono na straży, żeby się wychylał i myślał samodzielnie. Myśleniem zajmują się towarzysze z Warszawy. On pilnuje swego stołka, nie będzie ryzykował utratą intratnej i dobrze płatnej pracy. Na tym opiera się cała Polska wydmuszka: bierny ale wierny. Od lat to sama filozofia wpajana jest kolejnemu pokoleniu urzędników obierana jest jako podstawowe wytyczne. Za nic się ma tzw. społeczne konsultacje (vide rządowy podręcznik), apele naukowców, pedagogów. Niestety
polska oświata jest zakładnikiem urzędniczej mafii. To oni stanowią prawo, to oni wytyczają standardy, nie po to przecież wstępowali do partii, żeby pracować dla ogółu, tylko na rzecz siebie i  swojej rodziny.

Czy można inaczej pyta Śliwerski? Oczywiście, wskazują na to prężne uczelnie pedagogiczne, środowisko naukowe, eksperci. Mamy kadry naukowe, ale one po dwudziestu sześciu latach tzw. transformacji nie zostały uznane przez aparat za równorzędnych partnerów. Obowiązuje wiernopoddańcza bierność, mnożenie sprawozdań, raportów, najlepiej jak najbardziej optymistycznych. Przecież chwalą nas Anglicy, Niemcy, Francuzi, to znaczy, że jest dobrze, a nawet lepiej. Tylko dlaczego ankiety obejmujące stopień zadowolenia zawodowego, czy ankiety obejmujące badanie aktywności uczniów i ich samodzielności mówią co innego?

Prof. Śliwerski w podstawowych rozdziałach skupia się na omówieniu „Polityki w kluczowych dla badań oświatowych naukach społecznych", Pedagogiki i polityki", gdzie wykazuje, iż od czasów PRL praktycznie traktowanie edukacji jako zakładnika partii sprawującej władzę nie odbiega od standardów poprzedniej epoki. Znakomicie dokumentuje to opatrując licznymi cytatami. Dzięki temu widzimy jak przewodnia linia z minionej epoki mieści się we współczesnych diagramach. W kolejnym rozdziale udowadnia, że „Metody upolityczniania edukacji" nie zmieniły się w swoim charakterze; kuratorów z PZPR zmienili kuratorzy z ramienia rządzącej partii.

W kolejnym kluczowym dla tej pracy rozdziale „Wybrane metody badań polityki oświatowej/edukacyjnej" stara się pokazać całe szerokie spectrum badań historycznych, analiz ideologii edukacyjnej i polityki oświatowej. Pokazuje paradoksy tkwiące i źródeł polityki oświatowej, gdzie z jednej strony przekazuje się ją do realizacji samorządom, z drugiej narzucając ścisły reżim jej realizacji, począwszy od wszelkiego rodzaju statystyk i raportów.

W końcowym rozdziale dotyczącym „Analizy raportów badań naukowych w kraju" Śliwerski wzywa nauczycieli: „Powstańcie z kolan. Potrzebne jest wyzwolenie i przerwanie milczenia i prowadzenia badań naukowych bez żadnych ograniczeń i kompleksów. Musimy sprowokować ogólnopolski naukowy dyskurs w naukach humanistycznych i społecznych".[...] Pedagogika bowiem jest nie tylko nauką o kształceniu i uczeniu się, nie jest tylko nauką o edukacji, ale jest nauką o szeroko rozumianym wychowaniu".Stąd uważam, że książka prof. Śliwerskiego jest otwarta nie tylko na  naukowy, ale i społeczny dyskurs o problemach, które nie rozwiązane od lat rozsadzają polską oświatę od środka. Jest to kolejna tykająca bomba z opóźnionym zapłonem jaką przekazują sobie kolejne opcje polityczne, przy każdej okazji zasłaniając się dobrem społecznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz