poniedziałek, 18 stycznia 2016

Dlaczego ludzie reklamy traktują nas jak bezmyślne, bezrozumne bydło?

 
  
Pisałem wcześniej o udziale tzw. ludzi scen teatralnych i filmu w spotach reklamowych aplikowanych nam przez banksterów z ponadnarodowych finansowych korporacji, ale nie można pominąć związanego z tym wątku emisji reklam produktowych, z którą tą epidemią mamy do czynienia na ekranach  telewizyjnych ogłupiaczy i wymóżdżaczy! Przepraszam za ten niezbyt literacki neologizm, ale jak wiecie, od kiedy  telewizja stała się globalnym uzależnieniem dla miliardów ludzi, coraz częściej  nazywana jest  przez psychologów czy socjologów masowym wymóżdżaczem. Przed tym szklanym uzależnieniem nie ma praktycznie ratunku, bo nawet, jeżeli młodzi ludzie deklarują ucieczkę od plazmy w świat sieci, to ulegają jeszcze większemu uzależnieniu, tym razem od internetowego wirtualnego świata, gdzie szukają obecności takich samych jak oni anonimowych jego mieszkańców. Gdy ich odnajdą, podobnych do siebie, nadających na tych samych falach, to czują się bardziej bezpiecznie, komfortowo. Ale dalej są samotni i ta ich samotność jest jeszcze bardziej bezwzględna od tej mojej, z lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych. Wtedy też, jedni rozwijali się bardziej pod prąd, wbrew obowiązującym modom i byli na swój sposób marginalizowani, lub odwrotnie, uważani za nonkonformistów i oryginałów, jeżeli byli silni i  mogli nawet przewodzić grupie lub nadawać jej swój osobisty sznyt.
Uwaga:  Samotność też jak wszystko zresztą dobrze się sprzedaje!
  
  
Teraz też mamy do czynienia z podobną sytuacją, ale ci tzw. współcześni nonkonformiści muszą przynależeć do jakiejś z grup, czy to wegetarian, wegan, hipstersów, rastafarian,  satanistów, rapersów, skateowców lub innych odłamów. Z tym, że teraz ich moda, sposób zachowania, odżywiania, mieszkania jest szybciej komercjalizowany przez speców od marketingu. Jest wchłaniany  i obłaskawiany przez wszechpotężny rynek. Nie ma przed nim ucieczki? Nie tak do końca, bo można się zaszyć na tzw. głębokiej prowincji, kupić drewniany domek, stodołę i zaadoptować ją dla swoich życiowych celów. I tak się coraz częściej dzieje. Uciekamy, ba, ucieczka ma nawet swoją własną grupę zwolenników! Uciekać od miejsc, miast, krajów, gdzie jest źle, do tych wyobrażonych przez nas państw czy metropolii, gdzie podobno ma być lepiej. Ale to rodzaj XXI wiecznej utopi. Bo prędzej czy później wsiąkniemy w kierat codzienności, pracując od rana do wieczora, fakt, że za trochę większe pieniądze, coraz bardziej wciągnięci  w tamtejszą sferę komercji i konsumpcji . Ten nieco długi wstęp pozwoli mi na pokazanie, że media uważają nas za społeczeństwo neokolonialne na bardzo niskim poziomie samo rozwoju.
                                                                       

Niska ekonomicznie i społecznie pozycja Polski i Polaków w świecie i Europie skutkuje później taką, a nie inną polityką medialną, reklamową. Kiedy u nas leci po południu filmowa reklama kabanosów Tarczyńskiego, w Saksonii, jakieś 70- 80 km od Wrocławia, o tej samej porze nadają reklamę whisky Johnny Walker i wina reńskiego z winnic Turyngii. Kiedy u nas "Kamis" reklamuje duszony schab, to u nich biuro turystyczne Tui i Neckermann pokazują swoją ofertę turystyczną na 2015 rok. Oczywiście nie wspominając o najnowszych modelach Mercedesa,
Volkswagena. U nas też się pojawiają, ale generalnie
dominują siermiężne filmowe clipy z różnymi lekami -np. słynna Etopiryna, Polopiryna czy Neospasmina - proste produkty paramedyczne znane od lat, ale nie - zagraniczni producenci wbijają nam je do głowy jako uniwersalne panaceum na wszystko - zatrzymujące początki grypy, uśmierzające wszelkie bóle - często nawet na śmierć? Ale kogo by to obchodziło. Grunt żeby postkolonialne społeczeństwo łykało jak najwięcej leków uzależniając się od nich. Szczególnie Etopiryna dla ludzi cierpiących na przypadłości gastryczne lub nadciśnienie (szumy w uszach)  jest idealna, żeby po latach stosowania nabawić się choroby wrzodowej żołądka lub zniszczyć sobie jelita. Ale to jest jedna strona medalu. Drugą jest pora w jakich emituje się u nas różne reklamy. Czasem wydaje się nam, że nikt tego nie kontroluje. Nic podobnego - każda z nich ma swoją szczegółową "rozpiskę" - w jakim czasie, kiedy i jak często?
                                                                        

                                              
Pewnie i was niejednokrotnie wkur....że musicie oglądać filmową reklaProcto-Hemolanu jedząc z rodziną kolację czy podpasek lub pieluszek stomijnych lub kleju Corega.  Nasuwa się pytanie: Czy czasem nie jesteśmy traktowani przez media - szczególnie telewizję - jak zwierzątka doświadczalne. Często mówi się  o tzw. "lokowaniu produktu" lub podświadomym "zapisywaniu" go w naszej świadomości. To jeszcze nic, ale zauważyłem będąc u teściowej, iż bloki reklamowe rozrastają się w czasie - do dwóch 5 min. setów przerywanych tzw. "Ogłoszeniem Nadawcy". Co robicie wtedy - przełączacie, ale okazuje się, że 90% stacji nadaje reklamy prawie o tej samej porze. Nie ma gdzie uciec. Wyłączamy plazmę. Przechodzimy do netu, ale hola, tu też spadają na nas z różnych stron reklamowe "paski", obrazki - migające, chowające się, zwijające się itp. 
 

                                                



 Oczywiście powie ktoś, ale nie musisz tego oglądać. Zgadza się, nie muszę, ale są wyjątki - rodzinne spotkania filmowe, obiadowe, gdy leci włączony odbiornik. I nie da się tak nagle wyjść.Myślicie, że spece od marketingu dadzą nam odpocząć, skupić się na tym rodzinnym obiedzie czy raucie? Nie ma mowy.
Jesteś zakładnikiem i musisz to wiedzieć, skąd takie piękne emisyjne "kwiatki". Kiedy wgryzasz się w soczystą pieczeń, to nagle ten skurw...zza ekranu jakby o tym wiedział puszcza ci reklamę czopków na zatwardzenie lub pastylki na przeczyszczenie, a potem "dobija" to specyfikiem na hemoroidy albo nietrzymanie moczu. I nie robią tego bezwiednie - liczą oglądalność i kiedy im skacze, bo ludziki gremialnie zasiadają o tej porze do obiadu, kolacji czy deseru, to właśnie wtedy wyświetlają, a jest to czysty rodzaj telewizyjnego mobbingu? I co na to 
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji?  Ano nic, według nich, to wszystko jest zgodne z prawem! A na kolejny deser dostaniesz twój ulubiony spot z laryngologiem, który poleca właśnie preparaty walczące z zapaleniem gardła: widzisz na ekranie animację bakterii i oczywiście czerwone do krwi wnętrze gardła - przepiękne zdjęcia, full kolor, no po prostu bajka!
Jak nie jesteś "brzydliwy" to oki, ale jeżeli jesteś nadwrażliwy  np. na bakterie biegające po klozetowej desce, z którymi "na śmierć" walczy kolejna mutacja Domestosa - to jesteś już na początku  przegrany. Bo tu nie ma litości! A potem jeszcze leki na żylaki i to w czasie, kiedy masz ochotę zjeść z rodzinką przepyszny lodowy deser!

                                                                   
                                         



Potem lecą leki urologiczne, później na potencję, przeplatane reklamą specyfików na trawienie, no bo co uwielbia statystyczny Polak - gotować i jeść! Ale nie w tzw. typowym rozumieniu tego słowa. Nie, on lubi żreć, do oporu, na maksa. A zachęcają go do tego różnego rodzaju specyfiki na trawienie właśnie: nie straszna ci zgaga, Reflux, otłuszczenie wątroby, przerost żołądka, bo czuwa Verdin i Spółka,
Raphacholin Forte i parę innych specyfików jak np. Travisto.
                                                                      
                                                       

 
W końcu zmęczony wyłączasz ten wymóżdżacz, ale już zakodowany nie jesteś w stanie wyrzucić z siebie tych wszystkich informacji. Później kupujesz leki kierując się....tak - reklamą, a nie rozsądkiem i racjonalną potrzebą. Tak, zostałeś "złowiony" i już jesteś cały ich. Wszyscy zakasują ręce: producent, agencja reklamowa, telewizja: Oni z Ciebie żyją i to jak? Jak udzielni właściciele Twojego "zakupowego" profilu,. który został  "zalogowany" i ulokowany w Twojej podświadomości. Ba, nawet o tym nie wiesz, nie czujesz tego, ale wykonujesz te działania, o które cię poproszono!                                                    

Pewnie mogli by inaczej, bardziej po ludzku, ale w kraju, który pozbył się swojej gospodarki, lokalnych produktów, w kraju półdzikim, gdzie mieszkają nieokrzesani pół niewolnicy o marnym statusie majątkowym  żadna korporacja nie będzie się wysilała na  inne wyższe standardy? Bo po co? Co im to da?
Przecież wiadomym jest, że w tak sformatowanym neokolonialnym państwie ludzie zwykle mają przyziemne marzenia i cele: mieć pracę, potem np.lepiej zarabiać i najeść się do syta...
Skąd oni o tym wiedzą, a no takiej wiedzy dostarczają im firmy analizujące społeczne uwarunkowania życia Polaków i ich standardy, gusta itp.  Później na podstawie takiej bazy wypracowuje się  docelowy profil, takiego, a nie innego mieszkańca tych pięknych ziem. I gra muzyka proszę Państwa...
Dobranoc wszystkim!


                                                                                       



                                                             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz