Rosjanie jak i Niemcy doskonale wiedzieli co robią dzieląc tamte Kresowe nacje, czyszcząc je rasowo i ideologicznie. Późniejsze Wołyńskie wydarzenia są tylko tej polityki przypieczętowaniem...
Markuza zaczyna opisywanie swojego życia zresztą jak w dobrych klasycznych wspomnieniach, od opisu wczesnego dzieciństwa. Nauka litewskiego w rodzinnym domu, na styku pierwszej wojny światowej, kiedy był on jeszcze językiem nielegalnym. Niełatwe życie w rodzinnych Słowikach upływało mu na nauce i zabawach. W tle jak w zwariowanym kalejdoskopie przewijali się rosyjscy i niemieccy żołnierze.
Pierwsza wojna światowa była dla Markuzy świadectwem tego, co dorośli mogą zrobić ze swoim życiem i światem. Przekonuje się jak niszczycielską moc ma polityka, władza i wojsko. Trudne lata okupacji wynagrodziła jego rodzinie rodząca się w 1918 roku niepodległość Litwy. Zaciemni ją tylko rajd gen. Żeligowskiego i odebranie Litwinom Wilna i Wileńszczyzny.
Markuza podejmuje pracę na poczcie, w dziale łączności obsługując telegraf, a potem aparat Juzo. Zajmował się też pocztą dyplomatyczną. W wolnych chwilach chodził do teatru. W niepodległej Litwie odradzało się również życie sportowe i kulturalne. Młody Markuza przenosi się do Kłajpedy, gra w tenisa, pływa jachtem, zdobywa prawo jazdy. Jeździ na zawody, żegluje. W Pałandze, ówczesnym kurorcie poznaje wybrankę swojego serca Walerię Tyszkus. Rodzi mu się córka Biruta. To ona wplata w opowieść ojca swój głos. W ten sposób powstaje dwugłos, opowiadający o ich świecie z zupełnie różnych perspektyw.
Druga wojna światowa przerywa niespodziewanie tą z trudem wywalczoną normalność.
Można powiedzieć typowe losy tamtejszego pokolenia wciągniętego przemocą w tryby historii burzliwego XX wieku. Dwa totalitaryzmy - faszystowski i bolszewicki przeorały europejskie ziemie niszcząc wszystko po drodze. Przede wszystkim zaś ludzi; zsyłając ich na Sybir, zamykając w obozach, zabijając z byle powodu. Ale oni trwali, mając oparcie we własnej rodzinie.
Markuza doświadczył wcześniej postępowania Rosjan, gdy zajęli Litwę w 1939 roku, rozpoczynając od deportacji litewskich działaczy i inteligencji. Gdy tylko rosyjski front ponownie zbliżył się do granic Litwy, a Niemcy rozpoczęli ewakuację, jako były pracownik Sparkasse wyruszył z córką i rodziną siostry w exodus, w poszukiwanie ziemi niczyjej...
Tu wspomnienia Józefa i Birute Markuzów nabierają tempa. Droga, jaką przeszli razem z niemieckimi osadnikami z Królewca, aż do granic Niemiec, to ciąg zdarzeń nad którymi musiał czuwać ich własny Anioł Stróż. Kilkakrotnie rozdzielony z córką, w końcu odnajduje drugą Ojczyznę na polskiej ziemi.
Biruta po skończeniu ASP działa na niwie artystycznej, Józef żeni się po raz drugi z Bronką. Pielgrzymuje do Wilna, spotyka kolegów: Stasia Borkowskiego i Vincasa Borumasa. Sowieckie Wilno to już nie to miasto, nie ten blask.
Wszystko przemija, czas kruszy ludzkie życie, mury domów, blakną zdjęcia, książki gubią ważne strony. Jedyne co nie zawodzi to pamięć. Przynajmniej tak to się ma w przypadku Józefa i Biruty Markuzów.
Skąd Litwini wracali?, zadaje tytułowe pytanie autor tych wspomnień.
Wracali, wracają ciągle z ludzkiej pamięci, z jej najskrytszych zakamarków, żeby świadczyć o tamtych bezwzględnych czasach, będących śmiertelnym zagrożeniem, właśnie dla naszej pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz